19 grudnia 2020

Przetrwanie

Najważniejszym celem roku 2020 okazało się przetrwanie. Ten rok był wyzwaniem. Mimo wszystko postaram się pomyśleć o rzeczach, które się udały:

- wyjazd do Andaluzji wczesną wiosną, podziwianie nieziemskich widoków i zaręczyny w ogrodach Pałacu Królewskiego w Sewilli,

- udział w wielu webinariach, spotkaniach, wywiadach zarówno psychologicznych, jak i o literaturze, głównie o reportażach (nieoceniony Instytut Reportażu),

- przeczytanie 37 książek (moim celem ze stycznia na ten rok było 24), w tym głównie książki psychoterapeutyczne i reportaże,

- mimo wszystko udało się trochę pojeździć po Polsce i odwiedzić Warszawę, Zalipie, Ojców, Świnoujście, Szczecin, Międzyzdroje, Kielce i Wisłę,

- spędziłam trochę czasu z Olą, która całkiem przypadkowo wylądowała w Krakowie,

- utrzymałam pracę, nauczyłam się pracować z pacjentami on-line i przez telefon, co kiedyś wydawało mi się niewykonalne, kontynuowane w zmienionej formie były wszystkie procesy psychoterapeutyczne,

- wspierałam matkę w procesie rozwodu,

- trzymałam mocno kciuki za babcię w jej leczeniu nowotworu, na szczęście wszystko się powiodło,

- nadal pomagałam ludziom rozmową i wsparciem.

3 grudnia 2020

Oczy

Myśląc o moim uszkodzonym nerwie wzrokowym, mam nadzieję, że nie oślepnę za szybko. Moje oczy są głodne pięknych widoków, ciekawych ludzi i liter, wielu, wielu liter, układających się w opowieści, które tłumaczą mi świat.

Na fali optymizmu kupiłam bilety na "Pretty Woman" w Teatrze Variete na walentynki. Jestem ciekawa, czy uda nam się pójść. Dużo czytam, bo mam na to czas. I niezmordowanie uczę się angielskiego. A odczucia mam takie, jakbym uczyła się chińskiego. Strasznie powoli to idzie. Ale mam czas. Tęsknię za starym dniem, pracą w moim ośrodku i pracą na żywo ze wszystkimi pacjentami.

Po udanym roku 2019 przyszedł dziwny i bardzo męczący 2020. Szczerze mówiąc wypatruję jego końca.

30 października 2020

Marazm

W snach wracają do mnie obrazy, miejsca i ludzie z przeszłości. Tym więcej dzieje się w snach, im większy marazm odczuwam na jawie. 

Jak wszyscy ludzie, mierzę się z utratami. Wielu przyjemności, poczucia bezpieczeństwa, okazji do rozwijania swoich pasji. Czuję, jak mało jest we mnie życia. Najchętniej bym tylko spała. 

Do tego strajki, na których nie mogę być, bo jestem w domowej izolacji. Wściekłość na absurd nowej ustawy aborcyjnej jeszcze mnie osłabiła. Jak długo kobiety będą musiały udowadniać, że myślą i czują?

Tylko koc i książka mogą mnie uratować. Ota Pavel przenosi mnie w wyidealizowany świat czeskich wiosek, przerywany traumami wojny.

A na drugie danie psychoanaliza, w której zawiera się życie i rozpacz, przetrwanie i śmierć, utraty i wzrost. Tak, psychoanaliza tłumaczy mi, że mogę się tak czuć. I że to tylko etap.

8 października 2020

Tamten dzień

Było słonecznie, w całym mieście pachniało kwiatami pomarańczy. Miałyśmy ze sobą dwa złote serca na łańcuszkach, które wcześniej zdążyły się nieźle zaplątać. Przed wejściem do pałacu w Sewilli czekałyśmy w sporej kolejce. To co zobaczyłam, oczarowało mnie. Jakaś część mnie została w Andaluzji, w połączeniu kultury europejskiej i arabskiej, sceneriach jak z Baśni tysiąca i jednej nocy.

Zastanawiałam się, jak to zrobić. Jak oświadczyć się J. w tym pięknym ogrodzie, wśród pomarańczowych i cytrynowych drzew. Wśród ludzi z Hiszpanii i z całego świata. W tamtym momencie czułam się nieporadna, a jednocześnie czułam, że coś konstruuję. Nikt mnie nie nauczył jak można oświadczyć się kobiecie, bez pierścionka, bez szans na ślub. A jednak obie czekałyśmy na ten dzień.

Wstydziłam się, że powiem coś banalnego. Może powiedziałam, już nie pamiętam. A potem było dalsze zwiedzanie, spacery i paella, której nie zapomnę. Rzygałam po niej jak kot i dotarło do mnie, że chyba mam alergię na krewetki. Dodatkowo toaleta w hostelu była na drugim końcu korytarza, bo sama wybrałam pokój z opcją „cichy”. J. pobiegła kupić mi miętę, żeby chociaż trochę mi ulżyło. Złote serce cały czas było ze mną. Ta sytuacja stała się dla mnie metaforą związku. Nawet jak jest źle, ona zawsze jest obok.

Następnego dnia patrzyłyśmy na Placu Hiszpańskim jak dziewczyna o krzywym zgryzie i zgrabnej figurze tańczy flamenco, było w tym piękno, ogień, cierpienie i moc. Było mi tak dobrze. Tak dobrze.

19 września 2020

Podopieczni

Często bywają zagubieni. Trzeba im dokładnie pokazać, co mają robić, wliczając w to czynności, które wykonują każdego dnia. Polecenia i zdania powinny być krótkie, bo działa tutaj efekt świeżości. Za chwilę zapomną, o co chodziło i będą bezradnie patrzeć, dopytywać albo pójdą w nieznanym kierunku. Szczególną sprawą są buty, a konkretnie zmiana obuwia przed wyjściem do domu. Mają w sobie lęk, że te buty ktoś zabierze albo że nie będą mogli ich znaleźć. Buty są symbolem przejścia do innego świata, wyjścia z ośrodka, wyrazem wolności. Dlatego już po obiedzie, w trakcie kolejnych zajęć dopytują o nie, idą ich szukać albo zmieniają je grubo przed czasem. Moment wychodzenia z ośrodka jest bardzo istotny, wyczekują go, mimo że lubią w nim przebywać. Są tu osoby podobne do nich, są ciekawe zajęcia, opieka i rozmowa. Są byłymi inżynierami, prawnikami, nauczycielami, pielęgniarkami, pracownikami fizycznymi, księgowymi, pracownikami huty. Czasem bywają agresywni. Rzucają wtedy przedmiotami, szarpią za klamkę, krzyczą na kogoś. Wtedy wymagana jest konsultacja z psychiatrą albo neurologiem. Mają różne charaktery, poziomy wykształcenia, rodziny lub ich brak, różne doświadczenia, choroby somatyczne.

Łączy ich alzheimer.

12 września 2020

Chwila

Nauczyć się cieszyć z tego, co jest - to niesamowicie trudne zadanie. Marzenia o podróżach sprawiają mi wielką przyjemność, lubię je planować z dużą dokładnością. Dlatego tegoroczny wrześniowy wyjazd nie do końca zaspokoił mój głód podróżowania. Jest jeszcze tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć, tyle piękna... Z drugiej strony to pułapka, bo ciężko wtedy cieszyć się z mniejszych, ale równie wartościowych rzeczy. Więc postanowienie na ten trudny czas pandemii, ale chyba i na dłużej - być bardziej tu i teraz. 

A wykąpać się udało! Chociaż było bardzo zimno.

30 sierpnia 2020

Tatuaże

Nie zapomnę tej chwili, gdy J. pocałowała moje plecy i powiedziała, że je akceptuje. Plecy pokryte bliznami były mapą moich przeżyć. Moim tatuażem.

Jutro wyruszamy nad morze i bardzo chętnie założę kostium kąpielowy, byleby było więcej niż 15 stopni i nie lało.

4 sierpnia 2020

Sny

Ostatnio moje sny sponsoruje David Lynch. Śniły mi się wielkie kamienne rzeźby znaków zodiaku o opływowych kształtach. Śnił mi się też huragan, który otaczał matkę tulącą małe dziecko. Zbliżyłam się do niego i lodowaty wir o mało nie wciągnął mnie do środka. Twórczość Lyncha fascynuje mnie i odstrasza. Dzikość serca mnie uwiodła, film Miasteczko Twin Peaks. Ogniu krocz za mną zniesmaczył mnie i jednocześnie pobudził. Następny będzie Mulholland Drive.

17 lipca 2020

Nauczyli mnie

Na psychologii uczyli mnie, że istnieją różnice indywidualne, ale każdego człowieka trzeba szanować tak samo. Na etnologii, że istnieją różne kultury, ale każda z nich jest tak samo wartościowa. Kościół, do którego należałam, nauczył mnie, że mogę kochać J., ale nie mogę z nią spać. A jeśli śpię, to pójdę do piekła. Rodzina nauczyła mnie, że mam o niej milczeć. Prezydent mojego kraju nauczył mnie, że są ludzie, którzy uważają, że nie jestem człowiekiem.

Czasem mam ochotę biec na oślep i krzyczeć.

Aaaaaaaa.

6 lipca 2020

Gdybyś

gdybyś myślał
gdybyś zachowywał się zwyczajnie
krzyki i tupanie zostawił w dzieciństwie
wyrósł z wściekłości, nad którą mógłby zapanować
tylko dwustukilowy mężczyzna, bo ty ważysz sto

miałabym ciebie
zamiast codziennego chowania w ziemi

na wpół umarły
ale gdzieś tam oddychasz
a ja słyszę ten oddech
z oddali

12 czerwca 2020

Noc

"Są takie chwile; o trzeciej, czwartej nad ranem, kiedy skończyło się czytać jakąś książkę - i zasnąć nie można. Światła powoli zapalają się - w oknach naprzeciwko, inni ludzie już wstają... A ja wtedy gaszę.

W ciemnościach i ciszy myśli stają się dotykalne, tak niesamowicie realne... Żyją, własnym, osobnym życiem. Wyobraźnia, niczym niepohamowana, rozbuja się - i wtedy człowiek staje się niewolnikiem własnej wyobraźni. Wszystko, co minęło, rozgrywa się na nowo - w odmiennej częstokroć scenerii, zwielokrotnione, znacznie czasem intensywniejsze!

I przychodzą pytania - bez odpowiedzi."

Słowa pochodzą z listu Rafała Wojaczka z września 1964 roku do jego pierwszej miłości, Stefanii Cisek. Miał wtedy niecałe 19 lat.

Czasami myślę o tym, jak to kiedyś było u mnie z nocą. Przerażała mnie, ale też pobudzała do myślenia. Dużo wtedy pisałam. Wtedy toczyło się życie. Wstawanie bladym świtem nie leży w mojej naturze, ale cóż... Dorosłość i niezależność mają swoją cenę. Rafał nie zdążył nawet zacząć jej płacić.

3 czerwca 2020

List dużej Oli do małej


Pamiętasz jak wiele razy modliłaś się o to, żeby matka odeszła od ojca? Teraz już się nie modlisz, bo nie wierzysz. Ale mogę Cię zapewnić, że kiedyś spełni się Twoje życzenie. Matka rozwiedzie się z ojcem, przestanie być od niego zależna w jakikolwiek sposób, a Ty wyślesz jej pocztą kwiatową piękny bukiet na nowy etap życia. Dokładnie tak będzie. Niech ta myśl pomaga Ci w przetrwaniu.

26 maja 2020

Bronka Nowicka - Nakarmić kamień


"Nakarmić kamień" opowiada o przyglądaniu się światu z perspektywy dziecka, tajemnicach dzieciństwa, ale też radzeniu sobie dorosłej kobiety z tym, co ją wtedy spotkało. Śnienie i wyobrażenia przenikają się i łączą ze sobą. Kamień był dla autorki przedmiotem z pogranicza jawy i snu.

To przypomniało mi o moich historiach z kamieniami. Kiedy byłam małą dziewczynką, bawiłam się z siostrą w groby. Czyściłyśmy dokładnie kocie łby na podwórku przed domem i udawałyśmy, że dbamy o nagrobki naszych dzieci. Nie było w tym smutku ani lęku, raczej próba poradzenia sobie po raz pierwszy z tematem śmierci.

Miałam też okres zbierania kamieni z torów w drodze ze szkoły. Błyszczały się podobnie, ale miały różny kształt. Nie umiałam wybrać, więc znosiłam do domu ich duże ilości. Marzyła mi się własna wystawa. 

Dzisiaj zostało mi upodobanie do biżuterii. Musi mieć w sobie to coś. I tym czymś mogą być surowe kamienie.

20 kwietnia 2020

Książki o różnych miejscach na świecie

Zawsze kiedy wracam z podróży, planuję następną, bo już zaczynam tęsknić do odkrywania nowych, pięknych miejsc. Ale tym razem wrześniowa Portugalia musi zostać odłożona na dłużej. Na ile? Nie wiadomo. Dlatego postanowiłam podróżować poprzez czytanie.

W tym roku przeczytałam „Księżyc” Caparrosa (podpisany zresztą przez niego na Festiwalu Conrada, miła pamiątka). Tematem „Księżyca” były podróże do różnych krajów świata w ciągu jednego miesiąca i towarzyszące im dziwne wrażenie nagłej zmiany miejsca. Chyba najbardziej odczuwałam coś takiego, kiedy jeździłam na bieda-wycieczki – noc jazdy, zwiedzanie i noc powrotu. Człowiek nie ogarnia myślami tego, że jest już gdzie indziej. 

Przekonałam także samą siebie do kolejnej próby przeczytania „Jadąc do Babadag” Stasiuka. Nie była to łatwa lektura ze względu na ogromną ilość szczegółów podanych chaotycznie. Spójnością wyróżniały się trzy rozdziały – o Słowenii, Albanii oraz Mołdawii. Dzięki temu ostatniemu mogłam dowiedzieć się czegoś więcej na temat Naddniestrza. 

Do Danii udałam się w książkową podróż dzięki reportażowi Springera „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz”. Sięgnęłam po nią dlatego, że lubię autora, a okazało się, że zaciekawiły mnie ciemne strony kultur skandynawskich wyrażone w tajemniczym prawie Jante. 

I tak się przemieszczam to tu, to tam, mimo uwięzienia w domu. Teraz czytam o Kurdach, a w księgarni czekają już do odebrania reportaże z Omanu i Papui – Nowej Gwinei. Może pozwoli mi to przetrwać tęsknotę za pakowaniem walizki… W końcu mogę się wybrać dalej niż w rzeczywistości.

1 kwietnia 2020

Senność

Jak zająć się problemami innych ludzi, kiedy swoich mam aż nadto? J. właśnie w połowie straciła pracę, będzie miała tylko pół etatu. Ledwo ogarniam nową on-linową rzeczywistość. Pacjenci również. Babcia nie może zacząć szczegółowych badań i leczenia nowotworu, bo centrum onkologii w Lublinie, jak zresztą wszystkie szpitale, jest sparaliżowane.

Dzisiaj jedyne, czego chciałam po śniadaniu, to znów położyć się spać...

29 marca 2020

W czasach zarazy

Pęczek kopru to dla kotów nie lada zabawa. Fraszka też się cieszy, że może go sobie podjeść. Niby wszystko jest normalnie. Zwierzęta na szczęście nie są świadome epidemii. A ja kroję, dzielę i zamrażam warzywa i mięso, żeby mieć zapas i nie musieć często chodzić do sklepu.

Jutro po miesiącu wracam do pracy. Będę musiała się przełamać i prowadzić sesje z pacjentami on-line. Trzeba przetrwać ten szalony czas.



17 marca 2020

Kordoba

Była na pożegnanie. Najbardziej czekałam na Mezquitę i nie zawiodłam się. Katolicka bazylika oczywiście tam nie pasuje, ale jak każda świątynia - i ta zmieniała się na przestrzeni wieków i jestem w stanie to zaakceptować. Podobały mi się też patia, poszłyśmy zobaczyć coś takiego jak Muzeum Patio, gdzie z jednego przechodziło się w drugie. Nie wspomniałam jeszcze o płytkach azulejos, które towarzyszyły nam na każdym kroku. Są piękne i kolorowe, ale w nadmiarze mogą być nieco przytłaczające. W Portugalii są podobno bardziej subtelne... Andaluzja jest piękna, nie wiem czy jeszcze kiedyś tam pojadę, bo najbardziej lubię odkrywać nowe miejsca, ale do Hiszpanii na pewno. :-)












16 marca 2020

Sewilla

To miasto skrajności. Bogactwo, monumentalność i przepych zabytków obok biedy i zaniedbanych ulic. Najpiękniejszy był Alkazar - dawny pałac królewski z ogrodami, gdzie z moją J. wręczyłyśmy sobie złote serduszka. Udało się nam zobaczyć występy flamenco, wyjątkowy odbył się na Placu Hiszpańskim - była muzyka na żywo, śpiew i taniec pary. Emocje, dużo emocji. I oszałamiający zapach drzewek pomarańczowych w całym mieście.













15 marca 2020

Granada

Surowy klimat Granady nie przeszkodził w podziwianiu jej wyrafinowanego piękna. Pałace Nasrydów w Alhambrze, ogrody Generalife, wąskie, strome uliczki dzielnicy Albaicin, w której łatwo się zgubić. Ledwo zdążyłyśmy je obejść w jeden dzień...











14 marca 2020

Malaga

Miasto wiatru i słońca. Przyjemna starówka o śliskiej nawierzchni. Morze lodowate o tej porze roku, za to wyrzucające spore muszle. Picasso.