26 lipca 2013

'Bezdomni muszą zamieszkiwać światło'

czyli trochę użalania się nad sobą nie zaszkodzi.

Nigdy nie sądziłam, że pomyślę o sobie: bezdomna. Wprawdzie jestem umyta i jakoś wyglądam, ale swojego kąta nie posiadam i to jest bardzo przykre uczucie.

Dęblin i Lublin nie są już moim domem. Wszędzie jestem gościem. Dokąd nie przyjadę, kładę plecak i wiem, że nie jestem u siebie. Nawet Lubartów nie jest już miejscem wakacji, tylko poczekalnią. Przechowalnią. Przejściem.

Czasem mam ochotę po prostu się schować, ukryć przed ludźmi. To jest podobno całkiem normalne. A nawet zdrowe. Teraz schowanie się jest niemożliwe.

Chcę się nauczyć być sama, chociaż przez moment. Bo tak ogólnie to sama już nie jestem i nie chcę być :-)

Marzę o takim wieczorze w Krakowie, kiedy siadam z herbatą i książką (inną niż do magisterki!), przykrywam się kocem i jest mi dobrze. Tak zwyczajnie i dobrze.

Teraz jadę pociągiem i, żeby było śmiesznie, czuję się jak u siebie. Jestem sama w przedziale. Jestem nigdzie. „Nie-miejsce”. Tylko Jej postać majaczy gdzieś w oddali.

w pociągu relacji Lublin-Rzeszów, 24.07.2013, godz. 20.