30 stycznia 2011

Góry

Góry zawsze wydawały mi się tajemnicze i trochę straszne. Pamiętam, jak mówiłam do przyjaciółek, z którymi jeździłam na kolonie, że już nigdy moja noga tam nie postanie.

Ale wracałam.

Pierwszy raz byłam w górach z rodzicami. Miałam wtedy jakieś 7,8 lat. Mieszkałam w Murzasichlu. O tym, że w drodze nad Morskie Oko pan przewodnik niósł mnie na barana, przypomniała mi mama jakiś czas temu. Pamiętam jeszcze, że jadąc autokarem na miejsce, było mi bardzo niedobrze i że kierowca puszczał non stop Budkę Suflera.

Potem było znowu Murzasichle, z tym że inny ośrodek. Był biały pies Baca, do którego na początku ja i inne dzieci baliśmy się podejść, ale potem okazało się, że jest zupełnie niegroźny, a nawet nas lubi.

W wieku 12 lat pojechałam pierwszy raz na kolonie, do Długopola Zdrój w Kotlinie Kłodzkiej. A później były jeszcze: Kowary (Karkonosze), Rabka, Szczyrk, Kraków-Zakopane i Berezka (Bieszczady). Za każdym razem narzekanie na wysiłek (i za każdym razem nowa kolonijna, nieszczęśliwa miłość;).

W 2009 roku, w maju wykazałam się dużym poczuciem humoru i wybrałam się razem z Kołem Przewodników Beskidzkich na rajd po Bieszczadach. Już pierwszego dnia nabawiłam się kontuzji, ale udawałam dzielną i na początku nawet nie poprosiłam o nic od bólu. Ale Ketonal i tak nie pomagał. Przez 3 miesiące wchodząc do autobusu i na schody musiałam podnosić nogę za spodnie, bo inaczej nie dałam rady wchodzić, po pół roku najgorszy ból przeszedł.

Na rajdzie było zbyt duże tempo i zbyt ciężki plecak. No i nie znałam ludzi, a tamto środowisko jest dosyć hermetyczne. Mogłam zawrócić tak jak moja koleżanka ze studiów i współtowarzyszka niedoli, Beata i dojść do innej, mniej wymagającej grupy. Ale uniosłam się honorem i pomyślałam, że skoro dostałam odznakę, muszę wytrwać (odznakę w końcu i tak zgubiłam). Ale jednego widoku nigdy nie zapomnę i dla niego warto było cierpieć. To było jak wyszłam na siku z Chatki Puchatka (najwyżej położone schronisko w Bieszczadach), zobaczyłam śnieg i białą ścianę mgły. Tam gdzie po południu, za płotem rozciągał się piękny widok, teraz była mleczna zasłona. Coś niesamowitego.

Podczas tego rajdu zachwyciły mnie też stare cmentarze w opuszczonych wsiach. Na końcu było Zakopane, bardzo emerycka i przyjemna wycieczka.

Teraz marzę, żeby z przyjaciółkami pojechać w Pieniny. Pośród mroków sesji widzę to pakowanie, tą podróż. Aż sobie włączyłam Dom o Zielonych Progach. Kocham góry, których nie znosiłam. A może tak mi się tylko wydawało… Myśl o patrzeniu na nie uspokaja mnie.

16 stycznia 2011

Nie ma mnie

Oddaję się mojej kochance, psychologii i staram się przetrwać najtrudniejszą sesję na tych studiach.

Ostatni egzamin 4 lutego. 8 lutego wybór specjalności.

Ahoj!