21 czerwca 2011

Bohumil Hrabal „Kain”

Bezradność – okropne uczucie, ale czy usprawiedliwia pozostawienie ukochanej kobiety i dziecka, które się jeszcze nie urodziło?

Przeżycie traumy zmienia człowieka na zawsze, ale Boganek zdawał się nie zauważać, że na świecie jest wielu wrażliwych ludzi, którzy przeżyli podobne rzeczy. To przykład sytuacji, kiedy uważanie się za jednostkę wybitną, wyjątkową i mającą poczucie misji, kończy się najwyższym aktem egoizmu.

Może jego zachowanie jest ostatecznie zaprzeczeniem wrażliwości? Tytuł jest adekwatny – był Kainem, który zniszczył bliską osobę. A na pierwszy rzut oka budzi współczucie, bo tak dużo widzi i tak bardzo go to boli.

Oczami wyobraźni widzę dzisiejszych Boganków, którzy stają u progu gabinetów psychologicznych. Dowiadują się, że nie są jedyni. Wrażliwość nie przeszkadza im przeżyć życia do końca i pozwala lepiej zrozumieć uczucia innych ludzi.

To bardzo naiwne wyobrażenie. Muszę mieć się na baczności, żeby nie stać się taka jak on.

12 czerwca 2011

w gabinecie terapeutki Anny

obłe ciało Anny
zwrócone w moją stronę
rozmazany pokój
widzę emocje
są kolorowe
biegną

Anna kiwa głową
to chyba dlatego
że bardzo mnie rozumie
jak nikt
z pewnością rozumie tak wielu

wyciera ściany zachlapane farbą
wyciera pot z czoła
by przyjąć kolejnego pacjenta

- spokojnie, bez zbędnych ruchów
sunie do drzwi

9 czerwca 2011

Pożegnanie z DSK

We wtorek po raz ostatni odwiedziłam z Pawłem oddział chirurgii w DSK. Jak zwykle nie było co robić, rodzice przy łóżkach, inne dzieci spały. Przeniesienie się z rehabilitacji na chirurgię nie było dobrym pomysłem, bo na tym pierwszym nie było aż takiego dystansu, dzieciaki same podchodziły (albo podjeżdżały na wózkach), łatwiej było złapać kontakt i zająć się czymś. Na korytarzu było dużo zabawek, oddział był bardziej kolorowy. Natomiast na chirurgii jest ponura atmosfera, diety, silne bóle, leżenie w łóżku – niby zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie wiedziałam, że takie trudne jest wchodzenie do sali i zaczynanie rozmowy, a raczej sprawdzanie czy ktoś w ogóle ma na nią ochotę, szczególnie przy rodzicach. To jednak nie dla mnie. Wolę zdecydowanie kontakt z jedną osobą, kiedy wiem, że na mnie czeka.

Bardzo przygnębił mnie też wynik akcji zbierania zabawek. Tego dnia, kiedy zgłosiła się JEDNA osoba z misiem, czułam się strasznie. No ale cóż, musiałam to przełknąć.

Oczywiście nie uważam tego za stracony czas, bo nauczyłam się wiele. Wejście do szpitala w czasie obozu naukowego nie będzie już dla mnie takim szokiem :). Poznałam też wielu fajnych ludzi, dzielne dzieciaki i pełnych optymizmu wolontariuszy. Wizyty z Pawłem były miłe dlatego, że bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. To interesujący człowiek. W wakacje wyjeżdża do Afryki na misje. Na trzy lata (na razie). Twierdzi, że malarii się nie boi, bo to tak jak u nas grypa :). Nie chciałabym spłycać, ale nasuwa mi się taka refleksja - jak dobrze, że los stawia mi na drodze takich szalonych ludzi. Uwielbiam ich słuchać.

Zobaczymy, czy znajdę czas w przyszłym roku na wolontariat. Myślę nad powrotem do Małego Księcia. W końcu mam urojenia wielkościowe – ambicje, że naprawię świat ;) Młoda jestem, to mi wolno, a co! :-)

5 czerwca 2011

Noc Kultury

Świetna inicjatywa, uczestniczyłam pierwszy raz. Postawiłyśmy z Agnieszką na judaizm i wybrałyśmy się najpierw na spacer po terenie getta organizowany przez Studnię Pamięci. Młoda dziewczyna ciekawie opowiadała o Żydach zamieszkałych przed wojną wokół Zamku Lubelskiego, o wielkiej synagodze znajdującej się obok niego (w miejscu dzisiejszej Alei Tysiąclecia), o trudnych warunkach bytowych, odgrodzeniu się katolików od Żydów - żyli oni wiele lat obok siebie, ale nie ze sobą, o aktach heroizmu w czasie wojny, kiedy razem z żydowskimi sierotami, z pełną świadomością, co się stanie, wyjechały na Majdan Tatarski ich trzy młode nauczycielki. Dowiedziałam się również, że Plac Zamkowy wraz z zamkiem, patrząc z góry, tworzą kształt macewy dla upamiętnienia mieszkających w Lublinie Żydów. Przed 1939 rokiem stanowili oni 39.5% ludności.

Potem udałyśmy się do Jeszywas Chachmej (ten budynek ciekawił mnie, odkąd byłam dzieckiem, a znajduje się przecież blisko mojej obecnej stancji). Jest to Lubelska Szkoła Mędrców, w której kiedyś studiowano Talmud.

Przy okazji widziałyśmy, jak dużo się działo tej nocy w Lublinie (bardzo to lubię:)), zainteresowanie też ogromne.

2 czerwca 2011

Lekki pociąg do psychoanalizy

Odczuwam lekki pociąg do psychoanalizy. W dobie „racjonalistycznej” psychologii pisząc takie słowa, czuję się, jakbym wyznawała, że lubię disco polo.

Słuchając dzisiaj wykładu moich znajomych na konferencji naukowej (poświęconej kolorom w kulturze) na temat kolejnego testu projekcyjnego, utwierdziłam się w przekonaniu, że przeprowadzanie takich testów ma sens i jest szalenie ciekawe. Ich idea głębokiej analizy psychiki człowieka jest mi bliska.

Nie ma co dyskutować nad wpływem Freuda na współczesną naukę. Powstała nawet dziedzina psychologii zwana neuropsychoanalizą, udowadniająca, że nieświadomość istnieje i ma wpływ na nasze zachowanie. Do różnych tez Freuda pochodzę oczywiście z przymrużeniem oka. Natomiast mechanizmy obronne, w tym także projekcja budzą we mnie mieszankę lęku i podziwu, że tak bardzo potrafimy okłamywać samych siebie. Bezpieczne jest używanie ich jako dodatku do diagnozy (samym testem projekcyjnym nie można diagnozować), a jakże fascynujące jest wychodzenie poza schematy prostych testów, które ograniczają indywidualność.

Praca, którą niedawno skończyłam pisać na zaliczenie, też dotyczyła badania testem projekcyjnym. Na początku jej wyniki wydawały mi się mętne, ale potem ułożyły się w logiczną całość.

Chciałabym nauczyć się przeprowadzać Test Rorschacha, ale to już wyższa szkoła jazdy, nie wiem czy studiach będzie możliwość.