13 maja 2013

Kawałek mojego serca

tam został. Kiedy się boję i nie wiem, co będzie i gdzie będę mieszkać, wracam tam.







Zmieniło się tylko tyle, że nie chcę ich już zrywać na złość babci.

11 maja 2013

Niemrawa wyprawa

Może w Ameryce nie byłam, może Europy nie zwiedziłam, ale pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, żeby autobus odjechał bez pasażerów. Ośmiu. Drugiego dnia wycieczki się zepsuł. Naprawa zajęła trzy godziny, w Krakowie zamiast o 11, byliśmy o 15. Zaś trzeciego dnia nie było obiadu, najpierw nie było czasu, a potem ludzie stwierdzili, że nie ma potrzeby. Więc moim drugim posiłkiem po śniadaniu o godzinie 6, była kolacja na stancji o 19 30.

Męcząca wyprawa, długa i słabo zorganizowana. Kierowca nie wiedział, gdzie ma jechać, wszędzie byliśmy spóźnieni. Dlatego tak trudno mi wybaczyć tamten odjazd autobusu bez nas. Już wracaliśmy z knajpy, ja z kawałkiem pizzy w ręku, bo nie zdążyłam zjeść, po kilku minutach byliśmy na parkingu, autobusu nie było.

Ale nie żałuję.

Nie żałuję w życiu chyba niczego, nawet błędnych decyzji i zbędnych relacji, a wycieczek tym bardziej.

W Muzeum Etnograficznym w Krakowie miałam okazję zobaczyć, na czym tak naprawdę polega etnologia, jak teraźniejszość łączy się z przeszłością, jak można to badać, w jaki sposób opowiadać o tym, co dawne w nowoczesny sposób. Jestem wielką przeciwniczką muzeów, które opierają się na słuchaniu historii opowiadanych jednostajnym głosem i oglądaniu gablot z kopiami starych dokumentów (a propos polecam Piwnicę pod Fortuną w Lublinie, nienudna historia miasta),

Bardzo podobało mi się w Teatrze Starym na Orestei (reż. Jan Klata). Trochę mnie to zaskoczyło, bo zawsze uważałam aktorów na scenie za histeryków, rzucanych konwulsjami i wykrzykujących to, co można powiedzieć normalnie. Może musiałam dorosnąć, by docenić teatr. A może widziałam dobrą sztukę po raz pierwszy.

W ogóle zauważyłam, że jeśli już podoba mi się coś starego, to musi mieć odniesienie do naszych czasów. Jeżeli robimy badania etnograficzne to w jakimś celu - żeby ukazać jak dawny zwyczaj wpływa na nas dzisiaj, a jeśli nic z niego nie zostało - wyjaśnić dlaczego zaniknął. Podobnie jak z nauką historii literatury, czyli tego co uprawiamy w szkołach. Jeśli już uczymy się o książkach sprzed 500 lat, to co ukazują uniwersalnego, jak można je wykorzystać obecnie, co wnoszą w nasze życie, do jakich przemyśleń nas skłaniają.

Oresteja w myśl tej zasady łączy w sobie starożytność ze współczesnością. Ale to tylko wyjątek od reguły. W tym kraju lubimy głaskać trupa dawnych czasów i rzucać kosztowności na wieku jego trumny. W szkole, na studiach. A może to kwestia tego, że mieszkam na wschodzie.

Ponarzekałam sobie. Żeby nie było, telefon komórkowy mam bezdotykowy i nie wyobrażam sobie czytania książek na tablecie. Ale nawet tak atechnicznej osobie jak ja trup dawnych czasów zaczął śmierdzieć. I obym nie dała się zakopać razem z nim.