24 listopada 2015

Ranna

Poranki to dla mnie ciężki temat. Jestem skrajnym przypadkiem sowy, najchętniej kładłabym się o 3 i wstawała o 10. Jeśli istnieje sprawa, dla której mogę regularnie zrywać się rano, to jest to praca w zawodzie. Lata studiów, wolontariatów, podyplomówki, długie szukanie pracy, turbulencje w postaci (zbyt) wielu zmian od marca tego roku – to wszystko świadczy o tym, że psychologia jest moim życiem, jakkolwiek tanio to może zabrzmieć.

Żeby dotrzeć do pracy, muszę przejechać cały Kraków. Najbardziej lubię mijać Wawel, który za każdym razem wygląda inaczej. Czasem jest niewyraźny przez dym unoszący się nad rzeką, czasem znika we mgle i wtedy czuję jednocześnie ekscytację i strach, bo lubię przedzierać się przez gęstą mgłę. Po deszczu ma intensywne kolory, a w ponure dni przypomina groźny zamek Kafki. Czasami siedzę w autobusie po przeciwnej stronie i znad głów ludzi widzę tylko jego kawałek, gonię go wzrokiem i wiem, że choćbym nie wiem jak bardzo odwracała głowę, nie ogarnę go całego. Albo się zamyślam i nie pamiętam, żeby w porę na niego spojrzeć, jest przystanek Konopnicka i wiem, że muszę czekać do popołudnia.

Dzisiaj było wyjątkowo ładnie. W nocy poprószył śnieg, a teraz było czyste, fioletowe niebo. W oddali ogniste budynki wystawały z szarej ziemi. Obudziłam się taka wściekła, a ten widok jakoś mnie ukoił. Do tego jechałam późniejszym autobusem i nie widziałam Blondyny. Zwyczajna, farbowana Blondyna towarzyszy mi każdego ranka. Zwróciłam na nią uwagę, bo ma jedną z bardziej przytomnych twarzy o 6:35. Kiedy wsiadam, ona już jest w autobusie, zastanawiam się, o której musi wstawać, ja przed 6.

Kawa i Wawel, tylko to mnie ratuje. Jadę do moich schizofreników, z którymi czuję się dobrze.  

15 listopada 2015

Komensal człowieka

bóg jest jak rybik
patrzy kiedy rozbieram się w łazience
ogląda mnie w wannie

jego miejscem nie jest kosmos
tylko ruchome status quo odwłoka

rozgniatam go kapciem
ale wiem, że jutro znów
obrzydzi mi poranek