7 października 2017

Własny pokój

Droga Virginio,

Nie interesowałam się nigdy angielską literaturą ani nigdy nie ciągnęło mnie w tamte strony. "Własny pokój" przeczytałam dlatego, że zaproponowano go jako lekturę na dyskusyjny klub czytelniczy. Ostatecznie moje plany się zmieniły i nie wybrałam się na to spotkanie, ale mimo tego, cieszę się, że mogłam przeczytać Twój wykład na temat kobiet i ich związku z literaturą.

Mam kilka uwag, którymi chciałabym się z Tobą podzielić.

Przed niemal wiekiem przewidywałaś, że kobiety będą pracowały w różnych zawodach i że będzie to miało katastrofalne skutki: "Kto wie, czy pozbawione ochrony, poddane męskim zatrudnieniom, zamienione w żołnierzy i palaczy parowozów kobiety nie zaczną umierać jeszcze młodziej i szybciej niż mężczyźni, stając się zjawiskiem tak rzadkim i niezwykłym, że aż zasługującym na specjalną uwagę...". Muszę Cię uspokoić. Kobiety rzeczywiście wykonują różne zajęcia, ale ich średnia długość życia jest dłuższa niż mężczyzn. Bardzo często można spotkać wdowę w podeszłym wieku, np. moja babcia ma 86 lat i jest wdową od 28.

Następnie podjęłaś temat różnic pomiędzy sposobem pisania (i czytania) książek przez obydwie płcie: "Książka musi być w jakiś sposób dostosowana do cielesności, (...) książki kobiet powinny być krótsze i bardziej skoncentrowane, aby ich lektura nie wymagała długotrwałego skupienia. A to dlatego, że rozpraszających uwagę dystrakcji nigdy nam nie zabraknie. Ponadto (...) mózg kobiety działa nieco inaczej niż mózg mężczyzny". Z ostatnim zdaniem mogę się w pewnym stopniu zgodzić, jednak odmienność mózgu kobiecego i męskiego nie ma żadnego związku ze sposobem, w jaki tworzy się literaturę. Także długość i obszerność książek jest sprawą indywidualną. Sama wiesz, że istnieją krótkie arcydzieła i pozbawione większej artystycznej wartości sagi. Są także grube i bardzo dobre książki. Pisane zarówno przez mężczyzn, jak i przez kobiety. Kiedyś kobiety pisały tylko w ukryciu i robiąc jednocześnie inne rzeczy, dziś wygląda to trochę inaczej.

Zwróciłaś uwagę na idealizowanie kobiety w dawnych czasach, co nie miało przełożenia na traktowanie jej w prawdziwym życiu: "W literaturze wypowiada wiele najbardziej natchnionych strof i najgłębszych myśli, w rzeczywistym życiu rzadko potrafi czytać i pisać, i stanowi własność męża". Dzisiaj, przynajmniej w naszym kręgu kulturowym (czytam teraz o Indiach i jestem przerażona tym, jak się tam traktuje kobiety), idealizacja zdarza się już tylko raczej w okresie zakochania. Zaś dyskryminacja kobiet w dalszym ciągu utrzymuje się na poziomie zatrudnienia, szczególnie matek, i wysokości pensji. I o to walczą współczesne aktywistki.

W swoim eseju wyraziłaś radość z powodu różnorodności płci: "Byłoby niepowetowaną stratą, gdyby kobiety zaczęły pisać jak mężczyźni, żyć jak mężczyźni lub wyglądać jak mężczyźni, bo jeżeli z ogromem i różnorodnością świata dwie płcie nie mogą sobie poradzić, to co byśmy robili, gdyby została nam tylko jedna?". Myślę, Virginio, że takie ujednolicenie nam nie grozi. Nawet jeśli przemiany kulturowe skłaniają obie płcie do swobody modowej, zawodowej itd.

Spodobała mi się Twoja prośba skierowana do kobiet, odnośnie korzystania z życia: "chcę Was prosić, abyście pisały książki najrozmaitsze, nie cofając się przed żadnym tematem, od najbardziej banalnych po najambitniejsze. Starajcie się, skąd się tylko da, zdobyć pieniądze, które pozwolą Wam podróżować i próżnować, rozmyślać o przeszłości i przyszłości świata, czytać książki i snuć marzenia, wałęsać się i przystawać na rogach ulic - zapuszczając przez cały czas wędkę myśli w najgłębszy nurt życia". Za dwa dni wyjadę do Wiednia, żeby podziwiać zabytki i odpoczywać, dlatego doskonale rozumiem, o czym pisałaś.

I jeszcze Twoja główna teza - nie można być pisarką bez odpowiednich środków finansowych i własnego pokoju - z którą się jak najbardziej zgadzam. Dobrze by było móc z Tobą podyskutować.

Olka