Po długich poszukiwaniach wreszcie są u mnie. W pierwszych chwilach były nieśmiałe, ale szybko poczuły się lepiej. Znają się dobrze, bo mieszkały razem w sklepie zoologicznym. Alina to modnisia, nawet teraz przegląda się w lusterku. Balladyna za to jest spokojniejsza, ale ma to "coś" w sobie :D. Przedstawiam moje kanarzyce.
Dopisek z dnia 9 października:
BALLADYNA ZDECHŁA. Prawdopodobnie była chora już w momencie kupienia. Szukam towarzysza dla Aliny, bo tęskni za nią.
Są wspaniałe! Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńTak. Balladyna zdecydowanie ma to "coś" :) Jest taka enigmatyczna ;P
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie, całkiem poważnie myślę o chomiku ;)
Pani Katarzyno, dzięki :-). To nowe doświadczenie, miałam już różne zwierzątka, ale ptaków nigdy. Teraz w domu jest królik (Kulka, a jak się później okazało Kulek), ale zagarnął go ojciec. Ciekawe, jak się żyje z ćwierkaniem na co dzień i o której mnie ptaszydła obudzą :-)
OdpowiedzUsuńMadzia, to dobry pomysł. Maleństwo na pewno stałoby się pupilkiem segmentu, a może i całego piętra :D
Śliczne. :-) Moim kocurom też by się pewnie spodobały. ;-)
OdpowiedzUsuń