30 kwietnia 2011
Przeznaczenia nie oszukam
Bardzo, bardzo się staram, żeby ta akcja doszła do skutku. Nie tylko w instytucie psychologii, ale też pedagogice i politologii. Jak dobrze, że pomagają mi w tym przyjaciółki, bo są takie momenty, w których tracę cierpliwość. To wcale nie takie proste, jest sporo problemów organizacyjnych (np. brak chętnych do siedzenia i czekania, aż ktoś przyniesie zabawkę).
Kiedy ostatnio Sylwia robiła sobie Enneagram, powiedziała, żebym i ja sobie zrobiła, to porównamy. Kiedyś już robiłam ten test, ale dawno i pamiętałam tylko, że wyszła mi Matka Teresa z Kalkuty. I rzeczywiście, teraz wyszło mi tak samo. Matka Teresa, obrońcy praw Murzynów i walczący o pokój na świecie :-) No cóż, muszę coś robić dla innych i koniec. Przeznaczenia nie oszukam :D. A że trochę nerwów stracę? Trudno.
Za wykonanie plakatu jestem wdzięczna siostrze. Dla mnie Photoshop jest jak komputer dla przedstawiciela gatunku Homo erectus, nie do ogarnięcia :D.
27 kwietnia 2011
Nuno - rudy zwierz
21 kwietnia 2011
Romantyczność
Czytając o romantyzmie, znalazłam taki wiersz Jana Lechonia:
Romantyczność
Już pożar złotych liści noc jesienna gasi
I charty zasypiają na starym arrasie.
Prababki na portretach i królowie Sasi
Znikają wpośród zmierzchu. Smutno w takim czasie.
Nad wodą wiatr przegina wierzb garbatych pałki,
Za oknami zawieja i rozmokła droga.
Biedni ci, co nie mogą uwierzyć w rusałki,
Ani w duchy, we wróżby, ani w Pana Boga!
Zgadzam się z tym. Trudno porzucić myślenie magiczne i dotknąć realnego świata, w którym często człowiek jest bezbronny wobec wypadków losowych. Trudno porzucić tradycje, które mają już inne znaczenie niż wtedy, kiedy się było dzieckiem. A może nawet nie warto?
W końcu człowiek to romantyczna istota.
Romantyczność
Już pożar złotych liści noc jesienna gasi
I charty zasypiają na starym arrasie.
Prababki na portretach i królowie Sasi
Znikają wpośród zmierzchu. Smutno w takim czasie.
Nad wodą wiatr przegina wierzb garbatych pałki,
Za oknami zawieja i rozmokła droga.
Biedni ci, co nie mogą uwierzyć w rusałki,
Ani w duchy, we wróżby, ani w Pana Boga!
Zgadzam się z tym. Trudno porzucić myślenie magiczne i dotknąć realnego świata, w którym często człowiek jest bezbronny wobec wypadków losowych. Trudno porzucić tradycje, które mają już inne znaczenie niż wtedy, kiedy się było dzieckiem. A może nawet nie warto?
W końcu człowiek to romantyczna istota.
18 kwietnia 2011
Mały chłopiec w okularach
Byłam dzisiaj w jury konkursu recytatorskiego dla dzieci w moim MDKu :D. Bardzo cenne i przyjemne doświadczenie. Najbardziej podobał mi się występ pewnego małego chłopca w okularach, który przedstawił fragment Mikołajka. Zrobił to w taki naturalny i uroczy sposób, jak gdyby sam był Mikołajkiem. Dostał oczywiście nagrodę i przeszedł dalej, do etapu lubelskiego.
Mam dużo wolnego czasu, bo zajęcia dopiero w środę, potem długi weekend. Zastanawiam się, na jaki kierunek jeszcze złożyć papiery. I chyba już wiem.
Mam dużo wolnego czasu, bo zajęcia dopiero w środę, potem długi weekend. Zastanawiam się, na jaki kierunek jeszcze złożyć papiery. I chyba już wiem.
13 kwietnia 2011
Agresja, demencja i tomografia
Pierwsza część naszej konferencji o agresji była w porządku, posłuchałam ciekawych rzeczy, np. o agresywnych strojach punków i skinheadów czy mediacjach sądowych.
Dobrze zaczęła się moja przygoda ze specjalnością kliniczną – przedmiot demencja zaliczony na 5. :D
Miałam już tomografię, nie wykazała niczego złego. :-)
Dobrze zaczęła się moja przygoda ze specjalnością kliniczną – przedmiot demencja zaliczony na 5. :D
Miałam już tomografię, nie wykazała niczego złego. :-)
6 kwietnia 2011
Rafał Wojaczek „Sanatorium”
Werter PRL-u, tyle że kochający bardziej własną poezję niż kobietę, umęczony tą trudną miłością, mizantrop, alkoholik. Poeta, Piotr Sobecki – alter ego Wojaczka. Swoją drogą ciekawe, dlaczego użył tutaj imienia swojego starszego brata, z którym nigdy nie miał dobrego kontaktu. To właśnie główny bohater powieści „Sanatorium”.
Jak bardzo był niedojrzały i jak bardzo kreował się na wariata, wiadomo nie od dziś. Jednak po lekturze jego jedynej powieści, mogę powiedzieć, że był za młody, żeby napisać dobrą prozę. Jego książka jest właściwie o niczym, opowiadania o piciu bełtów, spirytusu salicylowego i innych specyfików, wymiotowaniu, wydalaniu, całej tej bardziej obrzydliwej części ludzkiej fizjologii, przeplatane narzekaniem na siebie i trafnymi, jak to u niego, metaforami. To co wyróżnia książkę Wojaczka, to długie, barokowe wręcz zdania. Poza tym dużo ironii, analiza kontaktów z ojcem i innymi ludźmi. Niespełniony pisarz (bo kto wie, czy nie stworzyłby czegoś mądrego w wieku 60 lat?), po części okrutny krytyk własnej twórczości, po części narcyz. Bo czy da się jednoznacznie rozstrzygnąć, czy to nienawiść do siebie, czy skrajny hedonizm mocniej go ukształtowały?
„…przeklęta góra papieru (…), ten papier biały jak krew i jak krew zanieczyszczony fuzlami, zanieczyszczony pismem. Niezdatny do niczego, choćby do owinięcia nim kanapki. Nawet na skręta nie zdający się ani do podtarcia, bo zbyt dobrego gatunku. Lepsza kupa gówna niż kupa tego papieru. Lepsze najgorsze plugastwo gazetowe!”
Jak bardzo był niedojrzały i jak bardzo kreował się na wariata, wiadomo nie od dziś. Jednak po lekturze jego jedynej powieści, mogę powiedzieć, że był za młody, żeby napisać dobrą prozę. Jego książka jest właściwie o niczym, opowiadania o piciu bełtów, spirytusu salicylowego i innych specyfików, wymiotowaniu, wydalaniu, całej tej bardziej obrzydliwej części ludzkiej fizjologii, przeplatane narzekaniem na siebie i trafnymi, jak to u niego, metaforami. To co wyróżnia książkę Wojaczka, to długie, barokowe wręcz zdania. Poza tym dużo ironii, analiza kontaktów z ojcem i innymi ludźmi. Niespełniony pisarz (bo kto wie, czy nie stworzyłby czegoś mądrego w wieku 60 lat?), po części okrutny krytyk własnej twórczości, po części narcyz. Bo czy da się jednoznacznie rozstrzygnąć, czy to nienawiść do siebie, czy skrajny hedonizm mocniej go ukształtowały?
„…przeklęta góra papieru (…), ten papier biały jak krew i jak krew zanieczyszczony fuzlami, zanieczyszczony pismem. Niezdatny do niczego, choćby do owinięcia nim kanapki. Nawet na skręta nie zdający się ani do podtarcia, bo zbyt dobrego gatunku. Lepsza kupa gówna niż kupa tego papieru. Lepsze najgorsze plugastwo gazetowe!”
Subskrybuj:
Posty (Atom)