9 października 2010

Leszek Kołakowski „Mini wykłady o maxi sprawach”


Podoba mi się, kiedy człowiek jest na tyle wszechstronny, by móc wypowiadać się na przeróżne tematy, ale jeśli nie ma o czymś pojęcia – przyznaje się do tego bez problemu. Z takich wypowiedzi składa się książka Mini wykłady o maxi sprawach. Kołakowski wyraża w niej swoje zdanie na tematy niekoniecznie poważne. Napisał między innymi o luksusie, nudzie, szacunku do natury, sprawie seksu czy odpowiedzialności zbiorowej. Z mini wykładu o młodości przepiszę fragment, który mi się spodobał:

Porzekadło, iż wybrańcy bogów umierają młodo, można dwojako rozumieć. Może ono znaczyć po prostu, że bogowie nie pozwalają, by ich faworyci dożyli wieku, kiedy dosięgłaby ich niemoc starości i trapiły różne choroby zwykle później przychodzące, jak choroba Parkinsona, choroba Alzheimera, artretyzm itd. Ale może też mieć sens groźniejszy: bogowie chcą, żeby ich ulubieńcy możliwie krótko byli ofiarami nieszczęścia, które nazywa się życie. W tym sensie zawiera się pewien widok świata. Można go zilustrować tak: Lessingowi urodziło się dziecko, które zmarło po kilku godzinach. Pisał on wkrótce potem do przyjaciela, że miał syna, który był nadzwyczajnie mądrym dzieckiem; trzeba go było kleszczami na świat sprowadzać, a ledwo przyszedł, skorzystał z pierwszej sposobności, by uciec. Ten ponury obraz świata mógłby na pozór być obalony prostym testem: przecież ludzie, co uważają, że życie jest tylko nieszczęściem, powinni by natychmiast popełnić samobójstwo, jeśli są konsekwentni. Tak się zdaje, ale w takich sprawach nie liczmy na konsekwencję: ludzi przy życiu nie doktryna żadna trzyma, ale instynkt.

Chociaż (…) niepodobna postanowić, że się będzie młodym, można postanowić, że w miarę sił naszych nie poddajemy się duchowo starości – nie w ten sposób, iż absurdalnie udajemy, że sprawa wieku nas nie dotyczy, ale w ten, że nie żyjemy żalem za utraconą młodością. Zważmy, że niemal każdy (tak się zdaje) skrycie czy jawnie żałuje, gdy młodość minęła, że jej „nie wykorzystał”. Ale cóż to znaczy? Jeden może myśli, że mógł korzystać z urozmaiconych bogactw seksu; inny może przeciwnie, seksu miał dużo, ale mógł przecież uczyć się, studiować, być mądrym, co zaniedbał, albo walczyć o to lub owo, o co wcale nie walczył (…). To, co możliwe w młodości, tego nie można na ogół mieć w pełnych rozmiarach i wszystkich formach. Dlatego niemal wszyscy są ofiarami złudzenia, że „utracili młodość”, która przecież mogła być o tyle lepsza. Nie, nie mogła.


Pozytywne słowa :-), szczególnie z perspektywy osoby młodej, popełniającej „głupie błędy”.
Nie mogę powiedzieć, że we wszystkim zgadzałam się z filozofem (np. nie podzielam jego wiary w przyjaźń damsko-męską czy obaw związanych z przekazywaniem narządów zmarłych do transplantacji), ale myślę, że właśnie o to chodzi – żeby mieć swoje zdanie. Tego uczy ta książka. Warto również zauważyć, że czytamy mądre słowa człowieka, który już nie żyje. Trochę to przygnębiające, trochę horacjańskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz