Bardzo lubię odwiedzać Czarka. Czasami nie mogę się do niego zebrać, jestem zmęczona, spóźniam się itd., jak to ja, ale wychodzę od niego spokojna i zadowolona. Dzisiaj akurat testował moje umiejętności zmienienia pieluchy (kiepsko, oj kiepsko, założyłam tył na przód). Bardzo dobrze mi się rozmawia z jego mamą, Magdą, chociaż dzieli nas spora różnica wieku (chyba z 15 lat). Jest ważną postacią w moim życiu, więc trochę o nim opowiem.
Czarek ma 3 lata, jest dzieckiem leżącym, to znaczy siedzi u mnie na kolanach, kiedy go trzymam. Często się „wygina”, ma duże napięcie mięśni, głowy też nie trzyma prosto. Ma zespół Downa, mukowiscydozę, niedosłuch, wadę wzroku, wadę serca, cukrzycę i padaczkę. Nie gaworzy ani się nie uśmiecha. Nie wodzi wzrokiem za przedmiotami ani ich nie chwyta.
Na początku mnie to wszystko przerażało. Nigdy wcześniej nie opiekowałam się dzieckiem, nawet zdrowym. Do tego nie miałam pojęcia jak zachowywać się w stosunku do osoby, która prawie na nic nie reaguje.
Piszę o tym, bo zwróciłam dziś uwagę na to, że z przemawianiem do niego nie mam już żadnych problemów :D No i czuję się u niego swobodnie i dobrze.
Magda zostawia mnie z Czarkiem i wychodzi załatwiać swoje sprawy. Karmię go (nie jest to łatwe, bo cały czas się krztusi), podaję lekarstwa, czasem picie z butelki, a czasem przez rurkę, która biegnie z nosa do żołądka. Pilnuję też, żeby w czasie inhalacji nie spadła mu maseczka, bo się wierci, a potem go oklepuję. Czasem mu czytam, a czasem po prostu z nim siedzę, oglądam telewizję i wyjadam Magdzie cukierki:-) Bywa, że kiedy mam dylematy życiowe, pytam go jak je rozwiązać. Wypowiedziane głośno, w jego towarzystwie robią się jakieś takie prostsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz