Postać Simone de Beauvoir ciekawi mnie już od jakiegoś czasu. Chciałam nawet zajrzeć do jej najważniejszego dzieła pt. Druga płeć, ale kiedy zobaczyłam, ile ma stron, stwierdziłam, że w roku akademickim to przedsięwzięcie odpada. Poszukałam więc czegoś krótszego i tak trafiłam na jej opowiadanie w formie pamiętnika - Kobieta zawiedziona. Jest to historia 44-letniej Paryżanki - Moniki, która żyła życiem swojego męża - Maurycego i córek. Córki dorosły i wyprowadziły się z domu. Monika wkrótce potem dowiaduje się o romansie męża. Za radą przyjaciółki pozwala Maurycemu na ten romans. I tak zaczyna się jej taplanie w błocie neurotycznego uczucia, przedziwnej mieszanki poświęcenia, cierpienia, cierpliwości, uległości i nadziei. Najpierw okłamuje samą siebie, potem zaczyna się buntować, a na końcu ogarnia ją zniechęcenie i depresja. Z pogodnej, kochającej i dobrej żony przemienia się w zalęknioną, samotną kobietę bez pracy, planów na przyszłość i bez mężczyzny, który był dla niej wszystkim, którego obsesyjnie próbowała zatrzymać przy sobie i bez którego czuje się nikim.
Zastanawiam się, czy to jest przestroga dla mnie. Czy może takie są prawa miłości, a Simone chciała mnie zawczasu uświadomić – miłość trwa kilka lat, potem się kończy i do widzenia. Czy może napisała to dla kobiet, którym jest głupio, że całe życie poświęciły jakiemuś facetowi, zamiast same się rozwijać, żyć swoim życiem, a miłość traktować jako jego cząstkę. Cząstkę, a nie wszystko.
Na podstawie tego opowiadania powstał w 1995 roku teatr telewizji w reżyserii Andrzeja Barańskiego z Jandą w roli głównej. Widowisko średnie, senne. Ale plakat całkiem ładny (pochodzi ze spektaklu, reżyserzy inni, ale Monika ta sama).

Co się zaś tyczy pasterki. Udałam się tam z nadzieją w sercu, że usłyszę coś mądrego, a przede wszystkim radosnego. Np. coś w stylu: „Cieszę się, że tutaj jesteście i możemy razem świętować z okazji narodzin Pana” albo „Dzisiaj cieszymy się z narodzin człowieka, który był dobry. I tym dobrem dzielił się z innymi”. No nie wiem, coś banalnego, ale podnoszącego na duchu. Zmarznięci na dworze i cisnący się w duchocie ludzie tego właśnie potrzebowali.
Usłyszałam natomiast coś zupełnie innego. Że ekologów obchodzą tylko karpie i to, czy je zabić, czy wypuścić do rzeki. Albo co przynosi więcej zła - wycięcie choinki z lasu czy kupienie plastikowej, której wyprodukowanie niesie ze sobą zanieczyszczenie powietrza. Że ekonomistów obchodzi, ile kto wydał i czy było inaczej niż w poprzednich latach. Że gosposie biegając koło stołu, nie myślą o sprawach duchowych. I że w ogóle ludzie tylko się frustrują. Tylko się frustrują i rozwodzą. Tyle rozwodów kościelnych, czepiają się, że kościół daje rozwody. Ale nie rozumieją, że rozwody kościelne to pięć procent wszystkich rozwodów. A w rodzinach dzieje się DRAMAT. Dramat opuszczonych żon i zasmuconych dzieci. Dramat i frustracja. - I to wszystko wypowiedziane spokojnym, pouczającym głosem. Głosem mentora litującego się nad dramatem jednostki w dzisiejszym świecie. Nad frustracją tejże jednostki.
W drugi dzień świąt chodzimy na cmentarz. Jak się stamtąd wychodzi, mija się grób starego proboszcza. To był człowiek, który dosłownie grzmiał w kościele. Jego grzmienie rozpływało się po wszystkich złotych i marmurowych powierzchniach, witrażach, obrazach, twarzyczkach aniołków. Wpadało do każdego zakamarka. Do każdego ucha i każdego serca. Jego to się słuchało… Nawet jak człowieka opieprzył i człowiek poczuł się robakiem, to jednak robakiem potrzebnym i skłonnym do zmiany. On by się na pewno cieszył z Bożego Narodzenia. Tak pomyślałam przystając nad jego grobem. Było tam bardzo dużo zniczy.
Czytałam tę książkę wiele lat temu, nie byłam chyba wtedy w stanie zrozumieć jej treści... Dzięki za przypomnienie. Co do drugiej części notki, utwierdzasz mnie w moim omijaniu kościoła szerokim łukiem...
OdpowiedzUsuńWeź, bo już całkiem pójdę do piekła, że sprowadzam ludzi na złą drogę :P
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, fajnie, że się rozumiemy, czaro, chociaż sprawa, w której się rozumiemy jest bardzo przykra. Ale o tym można by długo...
Pozdrawiam :)