29 grudnia 2009

Stanisław Barańczak "Chirurgiczna precyzja"

Stanisław Barańczak

Nowe zarazy

Nowe zarazy, uodpornione
na nasze – taką budzące ufność! –
szczepionki; jeszcze jedną osłonę
uznać za próchno?

Gorzej: za śnieżnobiały parawan,
wszechhigieniczny powód do dumy,
z którym się jednym ciosem rozprawia
maczeta dżumy

w jej ulepszonej, to znaczy sroższej
dla ofiar, to znaczy dla nas, wersji?
Kto najstaranniej sterylny, ostrze
poczuje pierwszy?

Fatalne będzie w tej epidemii
również to, że choć mikrob zuchwały
jest nowy – wszyscy prawić zaczniemy
stare banały.

Co za okazja do mów i kazań!
Dla moralisty – temat jak znalazł:
Grzęźliśmy w grzechu, więc… - tu zaraza
przerwie mu zaraz.

Telewizyjny ekspert przypomni
wątpliwość, której Wolter dał wyraz:
Kara jest niewspółm… - i, nieprzytomny,
twarzą w stół: wirus.

Najgorzej, jeśli przeżyje pisarz:
będzie zapychał całkiem bezkarnie
plagiatem z Defoe albo Camusa
puste księgarnie.

Ja jednak wierzę w laboratoria
i w to, że wre w nich dzień i noc praca:
nie bez powodu je Nobli gloria
przecież ozłaca.

Ale nie, serio: gdyby z tej pracy
nic wyjść nie miało oprócz omyłek,
wciąż byłbym wdzięczny cywilizacji
za sam wysiłek,

za traktowanie po ludzku stworzeń,
które przymknięta próżni powieka
nakrywa na tym samym wciąż losie
tylko-człowieka.


Ciekawe to spojrzenie Barańczaka na świat. Jest przenikliwe, ironiczne, ciepłe. Nie czyta się tego tomiku zbyt łatwo. Autor upodobał sobie długie, zawiłe zdania. Najpierw czytałam je powoli, jeśli występowały tam jakieś nieznane mi słowa, sprawdzałam ich znaczenie i potem czytałam wiersz szybko, wtedy dopiero nabierał sensu. Nad każdym utworem musiałam się zastanowić. Ale nie czułam, że autor się mądrzy. Jego poezja to raczej opis. Skrupulatny opis rzeczywistości, często zwyczajnej. Barańczak posługuje się przy tym z lekkością językiem. Ustawia obok siebie wyrazy podobnie brzmiące, pełno w jego tekstach skojarzeń, aluzji, powtórzeń. Bawi się z czytelnikiem i zmusza do myślenia.
Komu przyszłoby do głowy, żeby nowo narodzone dziecko nazywać „debiutantem w procederze”?
Ze szkoły pamiętam Garden party i utwór pisany wielkimi literami o tytule:
TEKST DO WYGRAWEROWANIA
NA NIERDZEWNEJ BRANSOLETCE,
NOSZONEJ STALE NA PRZEGUBIE
NA WYPADEK NAGŁEGO ZANIKU PAMIĘCI.

Wtedy Barańczak mnie za bardzo nie poruszył. Teraz zamyśliłam się nad Chęciami, uśmiechnęłam się czytając Dialog duszy i ciała czy Albę lodówkową.

Tomik jest dedykowany Ani. Rozpoczyna go tłumaczenie utworu Emily Dickinson:
Chirurdzy muszą być ostrożni,
Gdy biorą w dłonie pieczołowicie
Skalpel – pod jego cienkim ostrzem
Rusza się Winowajca – Życie!


Jasne, chwilami męczyła mnie ta jego lingwistyczna pogoń. Niedokładne czasem rymy. Bywało, że język się łamał (kiedy się czyta po cichu, język też się rusza). Ale to nic. Po jego przeczytaniu zrobiło mi się lepiej. Naprawdę. Ta poezja to dystans do siebie. I subtelne szukanie Człowieka poprzez Żart.

A teraz koniec z egzaltacją i pora poczytać kserówki. Bo jedno koło już niezaliczone :D

2 komentarze: