13 lutego 2017

Dom

Gdy mijam te miasta, to wiem już, że w końcu trzeba się będzie w jednym z nich zatrzymać na dłużej, może nawet osiedlić. Ważę je w głowie, porównuję i oceniam, i zawsze wydaje mi się, że każde z nich jest albo za daleko, albo za blisko. 
Wygląda więc na to, że istnieje jednak jakiś stały punkt, wokół którego uprawiam swoje cyrkumbulacje. Od czego za daleko i do czego za blisko?

Olga Tokarczuk, Bieguni, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, str. 350-351

Gdziekolwiek pojechałyśmy, A. zawsze marzyła, że może właśnie tutaj, w tym miasteczku, na tej starówce, w którymś z tych domów, nad tą rzekę, za tą górą, że może kiedyś...

Może w każdym z tych miejsc zostawiała kawałek swojej duszy. Albo po drodze. Dusza chyba jest duża.

A. zatrzymała się gdzieś na dłużej. Ja też. Aż dziwne, że stało się to tak szybko.

1 komentarz:

  1. Kiedy wracam do tych miejsc, czuję dreszcze i motyle w brzuchu. Więc chyba tak, kawałek duszy w każdym z tych miejsc pozostał. "Na dłużej", ta bliżej nieokreślona jednostka czasu, niekoniecznie jest równa "na zawsze". Dalej szukam, dalej marzę. I ciągle mam w głowie słowa: "(...)dopóki nie znajdę takiego miejsca, w którym będę wiedzieć, że ja i rzeczy należymy do siebie. Na razie nie za bardzo wiem, gdzie to jest. Ale wiem, jak to jest." A.

    OdpowiedzUsuń