25 lutego 2017

Babcia Ola

Mam pracę!

Od kilku dni zajmuje mnie psychologia starości, bo właśnie z takimi osobami będę pracować już niedługo. Konfrontuje mnie to ze swoją "starością", którą poniekąd zawsze czułam, ale co ciekawe, także z dzieciństwem.

W okresie starości, kiedy życie zatacza krąg, człowiek powraca do dziecięcej bezradności i zależności, powracają dawne rzewne wspomnienia, ale też koszmary. Być może ma to związek z funkcjonowaniem naszej pamięci - im człowiek starszy, tym bardziej zacierają się najnowsze wydarzenia, a wyraźniejsze stają się te wczesne. Najwcześniejsze. Jeśli nie zostały one omówione, w jakiś sposób przeżyte i uszanowane, zaczynają boleć. Tutaj sprawdza się teoria, że pierwsze lata życia człowieka są decydujące dla całego jego życia.

Nie powiem, taka wizja nie napawa mnie optymizmem. Na szczęście istnieją metody pomagania ludziom w każdym wieku.

Zresztą, czy to nie jest tak, że mamy w sobie i dziecko, i staruszka, i dorastającego buntownika i dojrzałą zapracowaną osobę z kredytem, która stara się cieszyć każdą chwilą? Pytanie tylko, czy te osoby się znają i jak bardzo się lubią albo nie.

1 komentarz:

  1. Dokładnie, życie zatacza koło. Perspektywa starości jest mocno dołująca - o ile małe dziecko jest zdane na opiekę innych, to mamy w świadomości fakt, że jest to początek jego życia; dlatego też wiele wydarzeń ma komediowe, sytuacyjne zabarwienie. Osoba starsza zbliża się do swojego kresu i uruchamia w bliskich lęk przed śmiercią- zarówno konfrontacją z odejściem owego staruszka, jak i swoją własną śmiertelnością. W ogóle współczesna kultura tej śmiertelności się bardzo boi, zaprzecza jej wręcz.. Kilkadziesiąt lat temu "śmierć była częścią życia". Dzisiaj, niczym w "Nowym, wspaniałym świecie"- zgon zawsze zaskakuje.

    OdpowiedzUsuń