18 lipca 2010

Elfriede Jelinek „Pianistka”

Zacznę od tego, co dla mnie ważne – języka. Niestety język Pianistki nie przypadł mi do gustu. To znaczy tłumaczenie. Zdania, być może zgrabnie ułożone po niemiecku, w tłumaczeniu Ryszarda Turczyna brzmiały dziwacznie.

Książka opowiadana jest „nerwowo”, jak gdyby narratorka chciała wyrzucić z siebie jak najszybciej wszystkie brudy duszy, do tego trochę poetycko. Niektórym może wydawać się wulgarna. Mnie najbardziej przeszkadzał język, zawiły i sztywny jednocześnie, chociaż czytałam, że książki Jelinek niezwykle trudno przetłumaczyć, więc biorę na to poprawkę. Co ciekawe, w ogóle nie występują tam dialogi. Wydarzenia swobodnie przeplatają się ze wspomnieniami i przemyśleniami głównej bohaterki.

Bardzo interesowała mnie historia Eriki Kohut i jej nienormalnej matki. Może dlatego, że więzi łączące matkę i córkę są najsilniejszymi i najbardziej bezwarunkowymi w życiu. Postanowiłam sięgnąć do artykułu Michała Czernuszczyka pt. Córka pod matczynym płaszczem z zeszłorocznych Charakterów. Psycholog pisze, że matka może identyfikować się z córką, lokując w niej swoje lęki, ograniczające postawy i przekonania. Jeśli matka żyje tylko dla dziecka, jego wybory, które się jej nie podobają, ale niekoniecznie są złe, po prostu inne niż ona by sobie życzyła, może traktować jako własną porażkę. Czasem matka nie pozwala odejść dziecku, każde zachowanie wbrew niej, wywołuje w dziecku, nawet kiedy jest już dorosłe, ogromne poczucie winy.

O tym właśnie opowiada Pianistka, ale w życiu czterdziestoletniej Eriki, jej przywiązanie do matki, przybrało karykaturalne wręcz rozmiary. Ponadto matka tak naprawdę nie kochała jej. Sadystycznie odbierała jej osobowość, możliwość podejmowania decyzji, zasłaniając się postępowaniem w imię jej dobra:

Po trudach dnia córka wrzeszczy na matkę, żeby ta wreszcie pozwoliła jej prowadzić własne życie. Już choćby ze względu na wiek powinna mieć do tego prawo, drze się córka. Matka każdego dnia odpowiada, że matka wie lepiej niż dziecko, bo nigdy nie przestanie być matką.


Erika to kobieta niezadowolona z siebie, ubezwłasnowolniona, głęboko nieszczęśliwa. Nie potrafi wyrwać się z ramion okrutnej matki, która skutecznie uzależniała ją od siebie przez całe życie. Erika jest dorosła, ale słucha jej jak mała dziewczynka. Nienawidzi ludzi, brzydzi się ich, nienawidzi siebie i swojego ciała. Nie potrafi kochać, nie ma przyjaciół i wie, że nigdy nie zaspokoi ambicji matki, a tym samym swoich. Tłumiona od młodości seksualność prowadzi do zaburzeń sado-masochistycznych.

Kiedy poznaje Waltera Klemmera, studenta politechniki kochającego muzykę, jej życie bardzo się komplikuje…

Wybrani partnerzy życiowi ścisną ją jak obcęgi, jak szczypce raka: matka i uczeń Klemmer. Obydwojga naraz mieć nie może, ale osobno też nie, bo natychmiast straszliwie brakuje jej tego drugiego.


Świetnie zekranizował Pianistkę Michael Haneke. Czytając, widziałam twarze Isabelle Huppert i Benoita Magimela.

Jelinek dotknęła ważnego problemu – relacji matki i córki, która może być dla dziecka dobrym startem, ale także zniszczyć mu psychikę. Nie zawsze matka kocha i jest dobra. A jeśli nie kocha, tylko wymaga, gani i ogranicza, świat może wyglądać jak świat Eriki:

Obydwie kobiety śpią przytulone do siebie. Nocy zostało już niewiele, zaraz dzień zapowie swoje pojawienie się nieprzyjemną jasnością i uciążliwymi głosami ptaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz