Iwaszkiewicz wykreował postacie dążące do świętości, a jednocześnie bardzo ludzkie. W księdzu Surynie, bogobojnym i refleksyjnym jezuicie nie podobało mi się tylko jedno – że nie dał parobkowi nic do jedzenia przez cały dzień, a sam się najadł w karczmie. Reszta była w porządku. Wszystkie jego upadki można wytłumaczyć uczuciami. Zniewalającymi namiętnościami… No ale nie ma się czemu dziwić, jeśli siedział w klasztorze od 13 roku życia, to nigdy nie miał szansy przeżyć i odżałować cielęcej miłości… :-)
Opętana matka Joanna to ciekawa postać. Zło panoszące się w jej duszy powstało z tak naprawdę trywialnych powodów.
Opowiadanie jest niepozbawione humoru, język nieco archaiczny, opisy plastyczne. Czyta się przyjemnie.
Jakiś czas temu widziałam film, Matka Joanna trochę inaczej tam wyglądała niż ją opisywał autor :-) Ale i tak bardzo lubię to zdjęcie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz