Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć.
Banalne? I dobrze. Takie miało być. Dziś będzie o marzeniach, bo to ładne słowo.
Widzisz ten cudowny połysk? Tą fioletową soczystość? W ogródku mojej babci rosły kiedyś takie. Pojawiały się tam rzadko, a ja nie mogłam ich dotknąć, bo to taki ogródek pod oknem i gdybym chciała dojść do tego kwiatka, podeptałabym wszystkie inne. Dotykać kwiatków mogłam w dużym ogrodzie. Zrywać płatki, robić z nich zupę, smolić nos smolinosem i cieszyć się ze lwich paszczy. Czarne tulipany były dla mnie wyjątkowe. Gdybym dostała kiedyś taki bukiet, byłoby mi przyjemnie :).
Mogłabym mieć i dachowca, ale brytyjski niebieski to jest ktoś :D.
Od jakiegoś czasu marzy mi się Peru. Ale chętna jestem na wszelakie wyprawy. Może być nawet wyprawa na piechotę do koleżanek w Nagórniku. Zawsze mi się dobrze rozmawia na tej trasie.
Gdybym zobaczyła coś takiego, pewnie padłabym jak mucha. Ale chciałabym. Lubię rzeczy wytłumaczalne i magiczne zarazem. A ta legenda, że kto zobaczy widmo Brockenu, ten pozostanie w górach już na zawsze, to jakaś bzdura, prawda? :P
Są jeszcze inne. Jest ich cała lista. Zakreślam, jeśli któreś się spełni. I choć można:
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć.
Więc marzmy. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz