23 września 2009

Co poeta miał na myśli?

Jeśli nie rozumiem jakiegoś wiersza, czytam go kolejny raz. Potem znów. I znów. Czasem trzeba zrobić to 30 razy, żeby zrozumieć. Bo "czuć wiersz" - to za mało. Było tak z wieloma utworami Rafała. Przy nim nie odpuszczam. Jeśli chodzi o Stachurę, musiałam często odpuszczać. Albo wydawał mi się zbyt prosty, albo zbyt niezrozumiały. Bardziej przemówiła do mnie jego proza (Moje wielkie świętowanie), choć znajdzie się i kilka piosenek, które naprawdę lubię. Jeśli zaś chodzi o Mirona Białoszewskiego - jest to postać, która mnie intryguje. Kiedyś tylko nabijałam się z jego twórczości. Był on dla mnie symbolem niezrozumiałej, udziwnionej poezji. Dopiero teraz, kiedy skończyłam poezję z książki do III LO i przeczytałam jego komentarz do własnej twórczości na żółtej stronie z poleceniami, zobaczyłam, że jego pisanie nie jest przypadkowe, że to nie czkawka. Miał całą ideologię do tej lingwistycznej metody, tej fascynacji słowem, zabawy z nim, mnożeniem znaczeń. Nie dorosłam jeszcze do jego poezji. Tak jak nie dorosłam do czytania Miłosza. Temu poecie nie za bardzo ufam. Nie wiem, z czego to wynika, ale jego moralizatorstwo zawsze wydawało mi się nieco podejrzane. Nie umniejsza to oczywiście wagi tej poezji, ale sprawia, że na jego wyznania patrzę zawsze z dużą ostrożnością.

Piosenka o porcelanie Miłosza to nie jest wiersz, którego wymowy nie zrozumiałam. Co innego mnie w nim uwiera - osoba mówiąca. Kto tutaj mówi? Czy to mężczyzna, czy kobieta? Skoro gada jak kobieta o filiżankach, to dlaczego "Mijam to zadumany"? Skoro mówi to mężczyzna, to czemu zachwyt nad zastawą i zwrot "proszę pana"? A może jest ich dwoje? Gdzie w takim razie zaczyna się i kończy wypowiedź każdej płci?

Piosenka o porcelanie

Różowe moje spodeczki,
Kwieciste filiżanki,
Leżące na brzegu rzeczki
Tam kędy przeszły tanki.
Wietrzyk nad wami polata,
Puchy z pierzyny roni,
Na czarny ślad opada
Złamanej cień jabłoni.
Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana
Bryzgami kruchej piany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.

Zaledwie wstanie jutrzenka
Ponad widnokrąg płaski
Słychać gdzie ziemia stęka
Maleńkich spodeczków trzaski.
Sny majstrów drogocenne,
Pióra zamarzłych łabędzi
Idą w ruczaje podziemne
I żadnej o nich pamięci.
Więc ledwo zerwę się z rana
Mijam to zadumany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.

Równina do brzegu słońca
Miazgą skorupek pokryta.
Ich warstwa rześko chrupiąca
Pod mymi butami zgrzyta.
O świecidełka wy płone
Co radowałyście barwą
Teraz ach zaplamione
Brzydką zakrzepłą farbą.
Leżą na świeżych kurhanach
Uszka i denka i dzbany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.

Kolejnym wierszem, nad którym zastanawiałam się mnóstwo czasu jest Negatyw Szymborskiej. Wszystko odwrócone. No dobra, i co dalej? Odwrócone wartości to jest naprawdę tylko to, o czym chciała powiedzieć? To mało podobne do niej. A może jednak? Z drugiej strony jest w to wplątana jeszcze śmierć. A może chodzi o nieumiejętność rozpoznawania dobra i zła?

Negatyw

Na niebie burym
chmurka jeszcze bardziej bura
z czarną obwódką słońca.

Na lewo, czyli na prawo,
biała gałąź czereśni z czarnymi kwiatami.

Na twojej ciemnej twarzy jasne cienie.
Zasiadłeś przy stoliku
i położyłeś na nim poszarzałe ręce.

Sprawiasz wrażenie ducha
który próbuje wywoływać żywych.

(Ponieważ jeszcze zaliczam się do nich,
powinnam mu się zjawić i wystukać:
dobranoc, czyli dzień dobry,
żegnaj, czyli witaj.
I nie skąpić mu pytań na żadną odpowiedź,
jeśli dotyczą życia,
czyli burzy przed ciszą.)


Jest jeszcze Tomasz Herberta. Przepiszę go wytrwale w całości, bo ostatnie zdanie stanowi dla mnie zagadkę. Co liczy Tomasz?

Tomasz

Nie wiadomo, czy Tomasz przyjął to od Greków - w co można zasadnie wątpić - czy też - jego wątpienie było przyrodzoną cechą charakteru. Sceptycyzm jest szczególną formą umysłu.
Kiedy Mistrz zjawił się po raz drugi wśród Apostołów w wieczerniku, Tomasz zażądał autopsji. Ślady na dłoniach uznał z punktu za dowody drugorzędne i całą uwagę skierował na ranę w boku.
Blizna była względnie świeża. Rana zadana ostrym narzędziem między siódmym a ósmym żebrem była szeroka na trzy palce. Jej regularny kształt przypominał usta, usta, które milczały, i było rzeczą niewątpliwą, że zadał ją fachowiec pewnym, suchym pchnięciem, wyciągając ostrze włóczni natychmiast po ciosie tą samą drogą, nie powodując dodatkowego rozdarcia skóry czy wybroczyn.
Tomasz zbliżał się do rany wskazującym, długim palcem ostrożnie jak do jaskini lwa. Opuszkiem palca badał jej głębokość, sklepienie i kształt ścian. Przypominała, jak już powiedzieliśmy, usta złożone do krzyku. Cały czas twarz Tomasza była napięta, pełna zimnej ekstazy. Czoło w zmarszczkach przypominało równo zaorane pole. Był mistrzem empirii.
Caravaggio wyposażył scenę w złote światło i cień brązowy, gruby jak sierść niedźwiedzia, ale naprawdę wszystko działo się jakby w odartym ze skóry środku laboratorium, które jest jaskrawo jasne jak cynowa biel z dodatkiem eterycznych błękitów i żółci.
Kiedy Tomasz umierał, cały czas poruszały się wargi jego i uczniowie myśleli, że modli się i wyznaje grzechy swoje, a osobliwie największy grzech - niadowiarstwo.
Kiedy jeden z jego uczniów pochylił się nad nim, usłyszał, że Tomasz zwany Didimos - liczy.


I tak zadaję najgłupsze pytanie świata: co poeta miał na myśli? Bo przecież tylko on to wie :)

6 komentarzy:

  1. Odzierasz poezję z poezji ;) CO poeta miał na myśli - na to odpowiedź powinien każdy mieć w głowosercu.

    A propos poetów - Świetlickiego znasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wanno, miałam nadzieję, że mnie uwolnisz od cierpienia, a Ty się śmiejesz :P
    Co do tych tekstów nie mam odpowiedzi w głowosercu (swoją drogą fajne słowo), szukam i szukam, i wciąż nie znajduję, a nikt mi nie chce pomóc :P
    A Świetlickiego znam, lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihi, ale jestem przewrotna i przebiegła, nie? :P

    Do niektórych rzeczy najlepiej samemu dojść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy młody człowiek mówi nauczycielowi, że czegoś nie wie, czy ten pozostawia go bez odpowiedzi? :P

    Zrozumiała dla czytelnika poezja ma dla niego większą wartość. To tak jak z interpretowaniem wierszy - nie można zacząć, kiedy jakieś słowa są niezrozumiałe.

    Po prostu sama nie wiesz :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem nauczycielem :)

    Chodziło mi o to, że ja wiersze zawsze interpretuje po swojemu, bardziej polegając na konstrukcie skojarzeń i intuicji. Owszem, możesz rozbierać wiersz na części pierwsze, że tak powiem, po szkolnemu, ale... Czy to jest konieczne?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie jest konieczne, ale byłam ciekawa czy wiesz ;)
    Kiedy będę miała okazję, zapytam kogoś polonistycznego. Na razie nie jestem w stanie zinterpretować tych utworów :D
    Pozdrawiam moją wytrwałą Czytelniczkę ;)

    OdpowiedzUsuń