Alina była ze mną przez prawie 6 lat. Kupiłam ją, gdy działo się ze mną bardzo źle i byłam na zupełnie innym etapie życia. Mieszkała w dwóch mieszkaniach wynajmowanych w Lublinie, potem w wakacje u J. w Rzeszowie i w trzech miejscach w Krakowie, ostatnio już na swoim.
Mimo chorób, braku piór i raka trzymała się dzielnie. Może to głupie, ale wiele razy widziałam w niej siebie... Walczyła do końca. Długo zwlekałyśmy z tą decyzją, ale bardzo już cierpiała. Wczoraj została uśpiona.
Przy okazji dowiedziałyśmy się od weterynarki, że jest u nich bezdomna kanarzyca, szara i mająca problem z pierzeniem się. Nie zastanawiałyśmy się długo, jedziemy po nią we wtorek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz