Przede mną żywa choinka, ubrana przeze mnie i J. Są na niej ptaki i wstążki, i czubek. Bombki, koraliki, dzwonki. Brakuje jeszcze suszonych pomarańczy, dziś je upieczemy w piekarniku i zawiesimy.
Kiedyś choinka była symbolem zaczynającego się koszmaru. Teraz jest inaczej. Ale praca nad sobą w ramach kursu psychoterapii nie daje zapomnieć o tym, co było. Jutro dalsza analiza własnych genogramów. Od dwóch miesięcy starałam się wypierać to ze świadomości, ale zaraz będzie tu Magda.
Jutro - jak zwykle - spóźnimy się na kurs. Trochę specjalnie.
Potem rozłożę swoje drzewo i będę się w nie wpatrywać razem z grupą. Będę szukać zasobów i zagrożeń. Jeszcze raz zadam pytanie: dlaczego, i jeszcze raz nie uzyskam odpowiedzi.
Ale dziś - dziś będę wieszać pomarańcze.
16 grudnia 2016
2 grudnia 2016
To jest zew
Ludzie wokół mnie, praca, koty,
książki – mają sens tylko dlatego, że czasem mogę je na chwilę
zostawić i wyjechać.
Kiedy wyjeżdżałam w lipcu do Rygi,
Tallinna i Helsinek, wiedziałam, że otworzę puszkę Pandory. Nigdy
jeszcze nie byłam tak daleko, ale i tak byłam pewna, że od tej
pory w mojej głowie będą pojawiać się coraz to nowe i niemożliwe
do zrealizowania pomysły.
W 2009 roku zabrałam młodszą siostrę
do Wrocławia - to był moment, kiedy przestałam jeździć na
zorganizowane wycieczki i obozy, i zaplanowałam wszystko sama.
Pamiętam jakby to było wczoraj. Zlot parkurowców w hostelu,
ohydną, ciepłą wódkę, płytę na grobie Wojaczka, którą
czyściłam z ptasich kup.
Teraz piję mniej i chcę
jeździć dalej.
Będę się tłuc autobusem w
obie strony w ciągu jednej doby, żeby zobaczyć po raz kolejny
Pragę, bo Ona tam jeszcze nie była. Chcę jej pokazać Europę.
Tak, pokazać. Mimo tego, że to Ona potrafi przejść z punktu
A do punktu B. Ale to ja inicjuję każdy wyjazd. Po kryjomu
sprawdzam, jak dostać się najtaniej i najdalej. Uśmiecham się
głupio, kiedy uświadamiam sobie, że zarabiam tyle, że bardziej
stać mnie na busa do Rabki niż cokolwiek innego. Gasnę, kiedy Ona
się na mnie za to złości. Wiem, życie nie polega na podróżowaniu.
Ale to silniejsze ode mnie. Tylko wtedy
czuję, że kocham to, co mam.
15 listopada 2016
Prawa pólkulo, działaj!
Brama, którą znałam, była
zamknięta.
Postawiłam sobie za cel obejść budynek naokoło.
Poszłam pod górę, ale on powoli znikał mi z oczu. Przypomniałam
sobie jak czytałam Zamek i poczułam absurd.
W końcu się poddałam. Kobieta z
wózkiem popatrzyła na mnie z politowaniem, kiedy wskazała mi
drogę, a ja odpowiedziałam, że właśnie stamtąd idę.
Takie są moje zdolności
wzrokowo-przestrzenne. Na stare lata nie będę umiała trafić do
łazienki.
A potem wróciłam do ośrodka robić
to, co wychodzi mi lepiej. Słuchać o uczuciach, których oni nie są
w stanie znieść. O złości, która rozsadza i tworzy nowe postaci
przed oczami. O lęku, który usztywnia całe ciało. O pomysłach
jak skończyć z cierpieniem. Tak, w tym jestem dobra, mówią mi o
wszystkim.
Subskrybuj:
Posty (Atom)