O moim pobycie na MOŚCIE
można by napisać dwutomową knigę (a to dopiero połowa!), więc ograniczę się
tylko do ułamka - sytuacji związanej z porozumieniem o programie zajęć na
semestr letni.
Pewnego dnia zadzwoniła do
mnie Pani z Dziekanatu, mówiąc że zanim podpisze je dziekan UMCS, musi
zatwierdzić je także opiekunka mojego roku. Trochę mnie to zdziwiło (w
poprzednim semestrze nie było takiego wymogu), więc zapytałam dlaczego. Pani odpowiedziała,
że nie wie. Niewiedzę Pani przyjęłam z pokorą, zadzwoniłam do siostry i
poprosiłam ją, żeby wybrała się do opiekunki. Opiekunka zrobiła wielkie oczy
(tutaj pragnę podkreślić, że nie jest ona etnologiem, lecz filologiem, więc co niby ma do ustalania mojego planu zajęć?) i rzekła,
że nie wie, o co chodzi.
Moja siostra jest zdeterminowana. Poszła do dyrektora
instytutu, swoją drogą człowieka bezproblemowego. Podpisał.
Justyna udała się ponownie
do dziekanatu, gdzie została przez Panie …. delikatnie mówiąc skrzyczana, nie no, po prostu opierdolona, bo
jak to tak może być, że ja sobie sama ułożyłam plan, ktoś przecież musi go
koordynować (czyt. układać za mnie)!
„Program semestralnych
studiów może być realizowany przez wybranie dowolnego semestru studiów z
obowiązującego programu nauczania w uniwersytecie wybranym przez Studentkę/Studenta.
Program semestralnych
studiów może być realizowany w oparciu o indywidualny program, składający się z
różnych przedmiotów, wybranych z różnych semestrów studiów danego kierunku lub
pokrewnych kierunków, realizowanych w tym czasie w wybranym uniwersytecie.”
Miło, że Panie z Dziekanatu wiedzą, co
to MOST…
Pozostaje mi wziąć głęboki wdech i wydech. Wdech i wydech. I jakimś sposobem skończyć
te studia. A plan na UJ mam bardzo ciekawy :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz