Chyba wszystkie dzieci na
wszystkich osiedlach świata wymyślają historyjki o postaciach, których należy
się bać. W Dęblinie po Wiślanej jeździła czarna limuzyna z facetem, któremu
sterczały z kapelusza druty. W Mińsku, w parku Czeluskińców była to banda,
która zabijała dziewczynki i przerabiała je na bułki z mięsnym farszem.
Poza tym istnieją takie
obrazy, które człowieka zawsze dotykają i jednym z nich jest pies tęskniący za
swoim zmarłym właścicielem. Mały Artur Klinau przejął się pewnym filmem, w którym
pies po pogrzebie swego pana wraca do domu, „ale domu już nie ma. Drzwi są
zamknięte i nikt ich nie otworzy”. Ten pies mógł wyglądać mniej więcej tak:
(Dzisiaj zrobiłabym to
zdjęcie zupełnie inaczej, ale wstawiłam je tutaj, bo jest jakoś dla mnie ważne, do dziś mam przed oczami smutek tego psa.)
Niezależnie od miejsca, a
pewnie i czasu, dzieci bawią się podobnie, a dorośli podobnie się wzruszają. Podobnie,
ale nie tak samo, bo czasem ktoś wmawia im od początku coś, co nie jest prawdą.
Na przykład że żyją w najlepszym kraju, zagrożonym siłami z zewnątrz, ale
broniącym się dzielnie przed wrogiem. A jeszcze dokładniej w idealnym mieście, obdarzonym
doskonałą cechą – amnezją poprzednich lat. Wszystko, co dzieje się w Mieście
Słońca, może w jednej chwili zostać zmiecione i zasypane inną wizją, lepszą
historią.
Dzięki książce Klinaua
dowiedziałam się, że dawniej Mińsk i Wilno były do siebie podobne, że projektowali je ci
sami architekci. Mińsk pod warstwą bezczasu, braku historii i błyskawicznych
zmian, kryje straszne tajemnice, ale i piękno dawnych budynków. Jest takim
astmatycznym miastem, nic nie wolno mu powiedzieć (czy można bardziej skrzywdzić miasto niż
tak, żeby nic nie pamiętało?). Wyparcie daje spokój, burzony tylko czasem, np.
gdy dzieci bawią się znalezionymi w wykopie czaszkami.
Przewodnik… jest w dużej
mierze wspomnieniem z dzieciństwa. Wrażenie to potęguje brzmienie tytułu w
oryginale: Małaja (…) kniżka (…). Ale dzieci
nie znają pojęcia zagubionej tożsamości, paranoi wojny, nacjonalizmu czy utopii. Znają za to bardzo dobrze marzenia. Niektóre z nich przeniesione w dorosłość na
pewno stałyby się niebezpieczne.
Powiedzmy, że jest Przewodnik…
„wspomnieniem z dzieciństwa dla dorosłych”. Tak bardzo ambiwalentnym w
odczuciach czytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz