Zawsze kiedy zaczynam czytać
książkę o Holokauście, towarzyszy mi uczucie wstrętu. Nie mogę znieść tego, co
ludzie mogli/mogą (przykład obozów w Korei Północnej) robić sobie nawzajem. Tak
też było, kiedy sięgnęłam do „Dziennika Helgi”. To może nie był dobry moment na
poznawanie takich historii (stres z powodu przeprowadzki), ale kiedy zaczęłam,
nie mogłam się już oderwać.
Helga Weiss, rodowita prażanka,
przeżyła 3 lata w getcie w Terezinie, następnie była więźniarką obozów w
Auschwitz, Freibergu i Mauthausen. W momencie wybuchu wojny miała 10 lat. Już w
dzieciństwie ujawnił się jej talent, a w getcie malowała otaczającą ją
rzeczywistość (po tym jak przekazała ojcu rysunek dzieci lepiących bałwana,
odpisał jej „Maluj, co widzisz”). Obrazy Holokaustu powracały w jej twórczości
jeszcze wiele lat po tych wydarzeniach.
To, co jest specyficzne w takich
książkach to nadzieja. Czytałam kiedyś książkę zatytułowaną „Nadzieja umiera
ostatnia”, którą kupiłam w Oświęcimiu. Miała podobny
wydźwięk.
„Dziennik Helgi” jest tym
bardziej interesujący, że ukazuje wojnę oczami dziecka. Wydaje się, że Helga
przeżyła, bo towarzyszyła jej matka. Były momenty, że chciała popełnić samobójstwo,
ale musiała walczyć ze względu na nią. Co ciekawe, tyfusowi obie poddały się
dopiero po powrocie do Pragi.
Człowiek to naprawdę dziwna istota. Jest w stanie znieść tak wiele, żyć dalej, tworzyć, może
nawet być w miarę szczęśliwym. Helga miała męża, ma dzieci, wnuki (uzdolnione
plastycznie, a po mężu muzycznie), zrobiła międzynarodową karierę malarską.
Z drugiej strony człowiek to istota
obrzydliwa. Robi obrzydliwe (moralnie) rzeczy, ale też choruje, śmierdzi, ma niskie
potrzeby, posługuje się instynktem, męczy się, byleby przeżyć. Nigdy nie
przestanie mnie fascynować to, ile człowiek może wytrzymać.
Na studiach, choć na razie zajęcia
mam bardzo rzadko, ciągle słyszę „antropolog to, antropolog tamto”. Może to naiwne,
ale będąc psychologiem i studiując etnologię, czuję jeszcze większą
potrzebę poznawania człowieka. W różnych wymiarach. Jutro wybieram się na wystawę The
Human Body, prezentującą ciała poddane procesowi plastynacji. Trochę się boję,
w końcu będzie o moim wnętrzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz