19 czerwca 2010

Koniec roku akademickiego

Obyło się bez poprawek. :-)

Wakacje zaczęłam z Fellinim, którego filmy chcę poznać. Ginger i Fred to specyficzny komediodramat - zderzenie wspomnień o tańcu (Amelia i Pippo przed laty tańczyli naśladując amerykańską parę – Ginger Rogers i Freda Astaire'a) z teraźniejszością bezlitośnie wypełnioną kiczem. Para (w rolach głównych Giulietta Masina i Marcelo Mastroianni) spotyka się ponownie, by dać ostatni występ w telewizyjnym show. Są to ludzie z innej rzeczywistości…

Film ukazał starość w ładny sposób. Wzruszają mnie takie historie jak ta albo np. śluby starych ludzi. Nie wyobrażam sobie, jak to jest być starym człowiekiem, ale przyrzekłam sobie, że będę się często myć, dopóki będę miała siłę ruszać rękami. Ginger i Fred na pewno dbali o higienę, do tego oboje posiadali duży urok osobisty. Ich taniec po latach, spojrzenia pełne zrozumienia przeczyły wizerunkowi zaniedbanego staruszka, dla którego miłość jest czymś odległym. To było piękne. Ciekawe, czy w życiu takie coś jest możliwe.

A propos tańca, lubię ten teledysk:

11 komentarzy:

  1. Nigdy wcześniej Giulietta Masina nie wyglądała tak pięknie jak w tym filmie! Nie wiem, czy dlatego, iż jej mąż dotychczas obsadzał ją w rolach albo to prostytutek (Noce Cabirii), albo osób wręcz umysłowo upośledzonych (La Strada). W tym filmie natomiast jest damą, kobietą wspaniałą, z klasą. Zupełnie przeciwnie do Mastroianniego, który zagrał staruszka zupełnie gorzkiego. Dobrana para!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorzkiego, ale nie tak zupełnie :P. Fajne te Noce Cabirii?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko Felliniego jest fajne! Oglądaj w ciemno, co popadnie! No może oprócz dwóch pierwszych filmów: "Świateł variete" i "Białego szejka".

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Felliniego - zwłaszcza "Osiem i pół" oraz "Słodkie życie". Zgadzam się z Epid - można oglądać w ciemno. Niektóre filmy oczywiście są słabsze, a inne lepsze, ale Fellini nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. To prawdziwy geniusz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za podpowiedź. Jak na razie widziałam jeszcze tylko La Stradę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje! Zatęskniłam za wakacjami. I Fellinim. Uwielbiam Dolce Vita. I Osiem i pół.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki, Czaro ;)
    Te dwa filmy to już obowiązkowo :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Te dwa filmy to te "najbardziej uznane". Ale np. La dolce vita to obraz nieznośnie ciężki, toporny (takie było zamierzenie!), więc raczej na odpowiedni nastrój. Natomiast zobacz jeszcze na pierwszy rzut Amarcord - to film, który z reguły bardzo się podoba, oczarowuje widzów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Słodkie życie jest zwyczajnie nieprzyjemne (choć ja odebrałem ten film bardzo osobiście lata temu), natomiast Amarcord jest świetny na wakacje ;)

    OdpowiedzUsuń