13 września 2009

Wrześniowy Walenty

Pierwszy wiersz napisałam w wieku może 9 lat w zeszycie formatu A4. Był zatytułowany Duch, miał około 10 wersów i zawierał rymy.

Potem przestałam rymować i jak to bardzo młody człowiek cierpiałam za milijony. Uśmiecham się teraz ze wstydem, czytając te skargi na świat. Świat okrutny, bezwzględny, pozbawiony uczuć. Ale czemu się dziwić, byłam zakochanym dzieckiem ;). W wieku 15 lat napisałam:

ziarenkiem piasku
jest wierność
wpada do oka
wybacz
nie powstrzymam wiatru

tysiąc wieczorów
pomnóż
przez nieskończoność gwiazd

źrenice zwężające się
od patrzenia na światło
w płucach tlen
krew gęsta i lepka

to nas łączy

ubrałam cię w królewskie szaty
złotą koronę włożyłam ci na głowę

czekam na twoje nieme rozkazy


Nie rozumiałam wtedy jeszcze erotyków, w których pojawiają się bąki, żuki, pajęczyny (Leśmian) czy niedźwiedzie, myszy, łasice (Baczyński), chociaż już wtedy spodobała mi się Biała magia, a najbardziej jej ostatnia zwrotka:

Więc ma Barbara srebrne
ciało. W nim pręży się miękko
biała łasica milczenia
pod niewidzialną ręką.


Zazdrościłam Barbarze tej wojennej miłości, bo wokół siebie nie widziałam nic tak pięknego. Wojenna miłość - delikatna, subtelna - powróciła do mnie niedawno w Kolumbach, książce poleconej przez E. Poruszyła mnie osobowość Jerzego i jego nieśmiałość względem Aliny:

Za chwilę przyniosła parę cienkich kromeczek na talerzu. "Jakie ma palce!" - adorował, wyciągając łakomie rękę. Nie słuchał zupełnie, co mówią przy stole. Co oni mogą tam powiedzieć! Alina przecież milczała, i to było ciekawe.

Jakiś czas będę teraz zajęta Kolumbami i współczesnością z książki od polskiego, które czytam powoli i z zaciekawieniem. ;)

11 komentarzy:

  1. Miłość jest przereklamowana ;) hihi, zabrzmi to nieco zgorzkniale ale - facetom chodzi o jedno. Jak to dostaną, to idą sobie dalej.

    Ale ze mnie stara, rozgoryczona baba, c'est la vie.

    Z książki od polskiego?

    OdpowiedzUsuń
  2. To może powinnam pisać per pani? :D
    Przereklamowany jest seks, prawdziwa miłość ciągle w cenie :P
    Tak, wcześniej przeczytałam już sobie XX-lecie. Lubię książkę do III LO, czytam nawet polecenia. ;D
    Hrabala natomiast dostanę na urodziny, razem z "Byłam po drugiej stronie lustra". Ale sobie jeszcze poczekają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Żebym się poczuła jeszcze starzej? Nie ma mowy! :P

    Masz rację, seks jest stanowczo przereklamowany, brawo! Mądra głowa.

    Masz naprawdę dobry gust. Z odpowiedzi wnioskuję, że już się nie uczysz, a prawdopodobnie studiujesz. Można zapytać, jaki kierunek?

    OdpowiedzUsuń
  4. ;)

    Psychologię. Będę teraz na II roku.

    OdpowiedzUsuń
  5. O, pani psycholog. Z doświadczenia wiem, że gros studentów tego kierunku poszła tam, bo sama miała ze sobą problemy natury psychologicznej, heh ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie psycholog, a tym bardziej jeszcze nie pani. :P
    Nie ulegając stereotypowemu myśleniu, mogę odpowiedzieć jedynie za siebie - tak, idą tam ludzie, którzy mają problemy. :D
    Zanim się jednak chce kogoś leczyć, trzeba najpierw wyleczyć siebie - to oczywiste. Studia, nawet specjalizacja kliniczna - to za mało. Potem są 4 lata przygotowania do zawodu psychoterapeuty, czyli m.in. terapia własna. Nie wiem, nie znam się, ale trudno mi uwierzyć, że mógłby to robić ktoś, kto sam kiedyś nie potrzebował pomocy.
    W każdym razie wierzę, że jeżeli ktoś naprawdę chce zmienić swoje życie, bo cierpi, można mu pomóc. Prawie każdego (o ile chce) można jakoś tam naprostować ;). Zgadzasz się ze mną, Wanno?

    OdpowiedzUsuń
  7. Mniej więcej wiem jak to wygląda, bo - powiedzmy, że często zdarza mi się obracać w tym środowisku, zarówno studenckim, jak i już po-studenckim ;)
    Psychologiem jak najbardziej może zostać osoba zdrowa psychicznie, czemu nie? Sęk w tym, że będąc kiedyś chorym na ten czy inny sposób łatwiej jest się wczuć w sytuację pacjenta.

    Prawie każdego - dobrze powiedziane, bo jak wiadomo - sporo chorób ma podłoże somatyczne, czyniąc wyleczenie niemożliwym, albo bardzo utrudnionym.
    Natomiast jeśli chodzi o choroby wynikłe ze swoiście skrzywionej psychiki czy postrzegania świata/samego siebie - to cóż, co skrzywione może zostać naprostowane i tu się zgadzam.
    Z doświadczenia swojego i innych zaś wiem, że takie leczenie ciągnie się latami, czasem nawet przez całe życie i w pewnym momencie tak naprawdę walczy się o okruchy normalności tylko.

    Ależ się rozpisałam. Ale tematyka rozległa jak przysłowiowa rzeka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Groźnie zabrzmiały te słowa o walce o okruchy normalności. Czasem taka walka się przedłuża, bo NIE MOŻNA zmienić pewnych rzeczy w życiu człowieka, a on potrzebowałby odciąć się od nich, żeby poczuć się lepiej. Co ma w takiej sytuacji poradzić psycholog - nie mam pojęcia...
    Bardzo mądrze się rozpisałaś :). Prawie forum nam się zrobiło ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Otóż to. Odciąć się. A do tego zazwyczaj potrzebna jest zmiana - środowiska najczęściej, a więc mieszkania, miasta, towarzystwa; zaś czynnikiem hamującym jest w takim przypadku zwyczajny brak pieniędzy. Sad, but true ;) Psycholog w tym raczej nie pomoże.

    Prawie, prawie, brakuje jeszcze tylko jakiegoś trolla, który by nam nawymyślał :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny blog. Miło się czyta:). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wanno, doszłyśmy wspólnie do wniosku, że pieniądze jednak szczęście dają :D. Albo jak powiedziała piękna Marilyn: "Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy". Ale ja się takiego wniosku nie boję. Przecież jest trafny :P

    Epid, dzięki:). Chętnie odwiedzę Twój ;)

    OdpowiedzUsuń