Byłam w pracy, kiedy D. napisała, że zmarła jej córka. Miałam pięć minut do następnej sesji.
Wdech. Wydech.
Chyba nie ma na świecie większego bólu niż ból matki po stracie dziecka.
Zmęczenie pomaganiem, wspieraniem, trzymaniem. Zmęczenie ostatnim rokiem. Na pogrzebie tętniący ból głowy, ścisk w karku, nerwoból pleców. Kiedy ich przytulałam, byłam sztywna. Szlochałam i byłam sztywna. Moje ciało powiedziało dość.
Rozsądek podpowiada mi, żeby nauczyć się lepiej zarządzać empatią. Choć brzmi to sucho i dziwnie, to ratuje i umożliwia pracę i wspieranie innych. Zajęcie się sobą, urlop, serial, książka, głupoty, śmiech, spacer, taniec. Taniec, kiedy jest dobrze i źle. Wytańczanie radości i bólu. Staram się robić to codziennie.
Wdech, wydech.
Bo potem praca, gdzie potrzebna jest duża pojemność.
dobrze że piszesz
OdpowiedzUsuńDziękuję. Czasem muszę, bo się uduszę.
OdpowiedzUsuń