Subtelne wtrącenia o psychoanalizie mogą świadczyć o tym, że Autorka przeszła własną terapię. Opowiada swoją historię w szczery i przejmujący sposób. Jej przekaz wzmacnia fakt, że zdobyła się na to będąc już kobietą w starszym wieku.
Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak Pleijel bada swoją wrażliwość (i jej skutki), a także wpływ rodziny na sposób widzenia przez siebie świata. Robi to mocno i bezkompromisowo, ostatecznie jednak nikogo nie pozostawiając bez próby zrozumienia.
Autorka opowiada, co przeżywała dorastając w latach 40. i 50. ubiegłego wieku w Szwecji, ale myślę, że jej doświadczenia nie różnią się znacząco od tego, jak to wyglądało to w wielu innych krajach w późniejszym czasie (i wygląda nadal w różnych miejscach na świecie). Poza tym jest to chyba jedyna znana mi powieść, w której tak otwarcie poruszony został temat rozwijającej się, dziewczęcej seksualności.
Jak można się domyślać, najbardziej surowa Autorka jest dla samej siebie. Jednak po przeczytaniu jej wspomnień można doznać uczucia ulgi i myślę, że takie uczucie towarzyszyło jej na koniec tworzenia. Ulgi i wolności. Zrzucenia z siebie historii, którą dźwigała całe życie.
24 maja 2018
1 maja 2018
Kreta już za 4 dni
Już niedługo zobaczę morze. Tak długo na to czekałam... Będzie dużo pierwszych razów: pierwszy lot samolotem, pierwszy raz na wyspie, pierwszy raz na południu Europy. Jestem ciekawa ludzi, widoków, smaków. I tego czy dam radę się odprężyć...
Ostatnio na morze patrzyłam w lipcu 2016 roku w Tallinnie. Było deszczowo, Bałtyk niemal graniczył z rozległym parkiem, a w tle smutno majaczył statek. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, ale trzeba było już wracać.
Lubię ten cytat Hemingwaya (z książki, z której się kiedyś śmiałam):
Tak, morze przywodzi na myśl kobiecość, jest silne i pełne.
Ostatnio na morze patrzyłam w lipcu 2016 roku w Tallinnie. Było deszczowo, Bałtyk niemal graniczył z rozległym parkiem, a w tle smutno majaczył statek. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, ale trzeba było już wracać.
Lubię ten cytat Hemingwaya (z książki, z której się kiedyś śmiałam):
Zawsze nazywał w myśli morze: la mar, bo tak nazywają je ludzie po hiszpańsku, gdy je kochają, mówią o nim złe słowa, ale zawsze tak, jakby chodziło o kobietę. Niektórzy młodzi rybacy [...] mówili o nim el mar, co jest rodzaju męskiego. Mówili o nim jak o przeciwniku bądź miejscu, bądź nawet wrogu. Ale stary zawsze myślał o nim w rodzaju żeńskim, jako o czymś, co udziela albo odmawia wielkich łask, a jeśli robi rzeczy straszne i złe, to dlatego, że nie może inaczej. "Księżyc działa na nią jak na kobietę" - myślał.
E. Hemingway "Stary człowiek i morze"
Subskrybuj:
Posty (Atom)