czyli trochę użalania się nad sobą nie zaszkodzi.
Nigdy nie sądziłam, że pomyślę o sobie: bezdomna. Wprawdzie jestem
umyta i jakoś wyglądam, ale swojego kąta nie posiadam i to jest bardzo przykre
uczucie.
Dęblin i Lublin nie są już moim domem. Wszędzie jestem gościem. Dokąd nie przyjadę, kładę plecak i wiem, że nie
jestem u siebie. Nawet Lubartów nie jest już miejscem wakacji, tylko poczekalnią. Przechowalnią. Przejściem.
Czasem mam ochotę po prostu się schować, ukryć przed ludźmi.
To jest podobno całkiem normalne. A nawet zdrowe. Teraz schowanie się jest
niemożliwe.
Chcę się nauczyć być sama, chociaż przez moment. Bo tak
ogólnie to sama już nie jestem i nie chcę być :-)
Marzę o takim wieczorze w Krakowie, kiedy siadam z herbatą i
książką (inną niż do magisterki!), przykrywam się kocem i jest mi dobrze. Tak zwyczajnie
i dobrze.
Teraz jadę pociągiem i, żeby było śmiesznie, czuję się jak u
siebie. Jestem sama w przedziale. Jestem nigdzie. „Nie-miejsce”. Tylko Jej
postać majaczy gdzieś w oddali.
w pociągu relacji Lublin-Rzeszów, 24.07.2013, godz. 20.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz