29 czerwca 2013

List do Julii

Moja Julio. Nie byłaś zbyt ludzka. Pomiędzy Chrystusem a idealnym zlepkiem genów. Mieściły się w Tobie wszystkie moje pragnienia. O ciepłych wieczorach, spokoju, przyjemnych świętach. Byłaś zaprzeczeniem tego wszystkiego, co przeżyłam. Obiecałam Ci, że z Tobą będzie inaczej. Że już nigdy. Że już zawsze. Że nikt Cię nie skrzywdzi.

Urocze spojrzenie, beztroska, piękna, jasna sukienka. I jeszcze umiałaś ładnie rysować. Ja nigdy nie umiałam, bo pani w szkole powiedziała, że ze mnie to plastyczki nie będzie.

Rozmyślałam o Tobie, chociaż najczęściej chciałam po prostu Cię przytulić.

Najwięcej pisałam do Ciebie, kiedy się bałam. A bałam się, jak wiesz, bardzo wielu rzeczy. Kupować bilet na stacji PKP, czytać wypracowania na lekcji, a potem referaty na studiach, spać sama w pokoju, kiedy wszyscy inni już zasnęli, ciemności, ciszy, nudy, samotnych upalnych dni o dźwięku krajzegi.

I Złego. Pamiętam, jak przychodził do mnie w snach. Jak się zbliżał do mojego łóżka. Przechodząc obok lustra, bałam się, że zobaczę w nim czarne oczy, nie tylko tęczówki, ale i białka. Wtedy nie przyszło mi do głowy, że boję się swojego gniewu. Że on był tak wielki. Do tych, którzy sprawili, że było źle, do tych, którzy tego nie zauważyli. I do tych, którzy mieli te ciepłe wieczory i spokój.

Potem starałam się bronić. Kupiłam ptaki, bo mimo klatki, wydawały mi się wolne. W nocy spały na drążkach z główkami schowanymi w pióra, a ja wiedziałam, że nie jestem sama i było mi raźniej.

Chodziłam do Anny. Trwało to bardzo długo. I im dłużej trwało, tym mniej myślałam o Tobie. W końcu kiedyś powiedziałam Annie, że miałam dawniej takie marzenie, żeby mieć śliczną i mądrą córeczkę i dać jej wszystko, czego nie miałam. A ona odpowiedziała coś dziwnego. Że byłaś mną sprzed lat. 

Wszystko złożyło się w jedną całość. Nienawiść do ludzi, a obok obraz szczęśliwej, małej Oli.

Może mi kiedyś wybaczysz, Julio, że tak wyszło. Że nie będziesz prawdziwa. Że się nie urodzisz, jak obiecywałam Ci kiedyś w wierszach. Nie byłaś stąd.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz