„Trzon macicy w przodozgięciu o jednolitej echogeniczności i równym obrysie o wym. 40x22x40 mm. Endometrium hiperechogeniczne o równym obrysie i grubości obu warstw do 6 mm. Prawy jajnik zlokalizowany prawidłowo, ma wym. 37x20 mm, wielopęcherzykowy. Lewy jajnik zlokalizowany prawidłowo, ma wym. 29x20 mm, wielopęcherzykowy. W zatoce Douglasa wolnego płynu nie stwierdzono.”
A z polskiego na nasze oznacza to, że nic sobie nie uszkodziłam wchodząc na słupek w Poznaniu (nie, nie będę nawet próbować tłumaczyć jak to zrobiłam, bo nie wiem). Fioletowe łono zrobiło się normalne, brzuch jeszcze boli, ale skoro pan doktor (przystojny, o dłoniach jak pianista), mówi, że ok, to znaczy, że ok.
Trudna ta nasza kobiecość. Ciągłe zamyślenie.
Ale można też nosić ładne sukienki.
I czuć się wyzwoloną.
Tak współczesną aż do granic.
I machać ogniami na rynku w Poznaniu przy ładnej muzyce. I to wszystko jest normalne i dobre. Przeczytałam właśnie książkę Spalona żywcem autorstwa Souad i widzę duży kontrast. Ta dziewczyna tańcząca z zapalonym hula-hop i Souad. Podpalona przez szwagra na rozkaz rodziców za to, że zaszła w ciążę bez ślubu. Kobiecość. Kobiecość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz