27 listopada 2010

Nie ma to jak wsparcie

Przy okazji RTG klatki piersiowej, miałam też prześwietlenie zatok. Lekarz napisał kostniak ze znakiem zapytania. Wpisałam w google i ciocia wiki oznajmiła mi, że to łagodny nowotwór kości. 7 grudnia pojadę do szpitala, do dobrego laryngologa. Mama mówi, że zrobimy dokładniejsze badania, że może się okaże, że lekarz źle opisał zdjęcie, że będzie ok. Fascynująca była za to reakcja mojego ojca. Drze się już od trzech godzin, że po pracy nawet nie ma spokoju, bo takie wiadomości. Obwinia matkę, że mnie leczyła nie wiadomo czym, mnie, że to moja wina. Rzuca rzeczami. Kiedy powiedziałam, że za grosz w nim odpowiedzialności i że normalny człowiek powiedziałby: „nie martw się, na pewno będzie ok”, kazał mi wyjść z kuchni. Kiedy powiedziałam, że opiszę ten fenomen na moim blogu, zaczął mi grozić, że jak zacznę wywlekać jego prywatne sprawy, to… i dalej już nie usłyszałam, bo włączyłam muzykę.

Strach pomyśleć, co by było, gdybym zachorowała na coś poważnego.

6 komentarzy:

  1. Trzymaj się Olka, na pewno będzie ok. A ojciec, cóż... radzi sobie z tym, jak może.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, czaro. Postaram się być dzielna, chociaż nie lubię laryngologów, bo mam z nimi okropne wspomnienia z dzieciństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyluzuj. Masz podejrzenie, ludziom wynajdują lekarze dziwniejsze rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Spoko. Wyluzuję, jak będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. już niedługo wszystkiego się dowiesz... oby to nie było nic az tak poważnego, jak stwierdzono na początku.

    OdpowiedzUsuń