Moje życie to ciągły coming out. Jak to jest, że łatwiej mi mówić o swoim związku starszym koleżankom z pracy niż własnej rodzinie, przed którą mieszają mi się już kłamstwa.
Z tej okazji zastanawiałam się ostatnio, co łączy osoby, które kochałam. Płeć nie, wiek nie, wzrost nie, waga nie, wykształcenie nie. Intelekt? Fantazja? Pasja? Może.
Od pięciu lat jestem w związku z J i chyba mogę powiedzieć, że jestem w dobrym momencie swojego życia. Po wielu upadkach, długich terapiach i łapaniu oddechu pomiędzy nimi, pojęłam mniej więcej, o co chodzi w byciu razem. Na co dzień zajmuję się tym, czym zawsze chciałam, czyli rozmawianiem z ludźmi. Tak jak można się było spodziewać, przyciągam tych po traumach.
Ostatnio robiłam badania krwi w projekcie Dostępny Dawca, żeby w razie czego można było szybciej określić, czy ja i potencjalny biorca mamy zgodne wyniki. Przy okazji poznałam swoją grupę krwi. Jest taka sama jak ojca. Tak jak przewidziała J.
z kronikarskiego obowiązku, bo pisałem pod innym wpisem. wychodzimy z dziewczyną na prostą. nie warto poddawać się chwiejnej psychice a po burzy zawsze wychodzi słońce. tak myślę.
OdpowiedzUsuńMiło to czytać. Trzymam kciuki za Was i życzę dużo miłości.
OdpowiedzUsuń