Zapalenie miazgi plus wyrzynająca się ósemka. Piję tylko przez słomkę, o cyrkach związanych z jedzeniem nawet nie warto opowiadać.
Kto by pomyślał, że zęby mogą tak boleć. Aż tak. Że nie
podziała na mnie ŻADNE znieczulenie. I będzie borowany kilka razy ząb, do
którego nie mogę nawet dotknąć palcem. Który reaguje na ciepło, zimno, dmuchnięcie, na wszystko. Borowany. Bez znieczulenia.
Wrogowi nie życzę.
Magisterka w toku. Powoli, powoli. Wojaczek odkrywa przede
mną swoje kolejne tajemnice. Psychotyczny border, któremu nikt nie pomógł (a przecież tej pomocy szukał)? Buntownik kryjący w sobie dużą uległość? Skrzywdzone przez kogoś
dziecko? Syn chłodnej, ale wywołującej w nim poczucie winy, matki? Coraz mniej
wierzę w to, że „nie był do życia”.
W sobotę minie 3 lata, od kiedy odszedł Marcin.
Tak się złożyło, że tego dnia jadę również do Warszawy
obejrzeć wystawę obrazów, na których nic nie ma. Uważam, że to bardzo ciekawe i piszę to bez ironii.
Żeby tylko pół szczęki przestało tak boleć. Dziś marzę tylko o tym, żeby jutro nie bolało bardziej.
Dopisek 22.08.
Zęby dalej bolą. Oczywiście leczone.
Dopisek 13.09.
Rozdziubane zęby bolą. Jeśli dobrze pójdzie, 23.09 będzie ostatnia wizyta. Przy okazji dowiedziałam się z Internetu sporo na temat endodoncji i zdiagnozowałam u siebie zapalenie tkanek okołowierzchołkowych, co zostało następnie potwierdzone rtg w klinice. Ale już jest lepiej, może niedługo będzie całkiem dobrze, zobaczymy.