3 listopada 2012

Terapia, której nie było. Dobry tata

- Kurwa jego mać! – słyszę z dużego pokoju, chociaż w swoim puszczam muzykę. To ojciec wścieka się, że królik narobił nie tam, gdzie miał narobić. Czasem krzyczy na Kulkę, ale przeważnie mówi do niego czule, najczęściej Pieśku, bo bardzo lubi psy. Lubi też wiele innych zwierząt, np. dziki, słonie, chore małpki i ptaszki na Animal Planet. Oprócz tego interesuje się historią, lotnictwem i słucha starego dobrego rocka z płyt, których nikt nie może dotknąć. Ojciec jest wysoki, gruby. Odkąd pamiętam ma wąsy. I jąkanie. Po zajęciach wiem, że kloniczno-toniczne.

- Chodź, Pieśku, chodź. – woła na królika. Królik miał być mój, miał być samicą i nazywać się Kulka. Wyszło trochę inaczej. Czułe zawołania kontrastują z całkowitym pomijaniem mojej osoby. Tak jest od lipca zeszłego roku, kiedy wezwałam policję po tym, jak popchnął mnie po raz ostatni.

Powiedziałam o nim tyle złych rzeczy, złych, bo prawdziwych, że czasem szukam jakichkolwiek pozytywnych wspomnień.

Oczami wyobraźni widzę mały rower z przyczepionym kijem. W ten sposób tata uczył mnie jeździć, najpierw trzymał za kija, potem puszczał na chwilę, aż w końcu nauczyłam się i mogliśmy razem jeździć na wycieczki. Śpiewałam wtedy piosenkę „Małe pieski dwa” albo gadałam głupoty. Tata pokazywał mi skrzypy polne i grzyby purchawki, karmiliśmy razem łabędzie i patrzyliśmy na małe rybki w Wiśle. Zrywałam kwiatki dla mamy albo udawałam czarownicę, za miotłę miałam podłużną roślinę z kitką na końcu. Rozmawialiśmy też o bocianach, że czasem wpadają na słupy telegraficzne i giną. Bocian to kolejne zwierzę, które tata bardzo lubi.

Na koniec roku szkolnego chwalił mnie przed babcią - swoją matką. Wyjmował moje świadectwo z paskiem z teczki, którą trzymał u siebie w pokoju (żebym nie zniszczyła) i mówił z dumą o wysokiej średniej. Babcia czytała głośno oceny. Czułam wtedy, że cały rok nauki na piątki się opłaca.

Pamiętam jeszcze inne wycieczki, np. taką, kiedy zabrał mnie i moją przyjaciółkę do swojej pracy, bo były tam dwa śliczne szczeniaki. W przeważającej części były czarne i miały duże, silne łapki. To było wiosną, dorastałam wtedy i nie byłam zbyt ładna.

Zastanawiam się, ale nic więcej nie przychodzi mi do głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz