Pani Olu, pani nie umiera. Trzeba poczekać na badania, potem na wyniki. Lekarka nie dała ostatecznej diagnozy. Skupianie się na lęku przez cały czas pani szkodzi, proszę spróbować się od tego oderwać i odpocząć.
Tak by powiedziała.
Tak by powiedziała, gdybym nie zakończyła procesu w kwietniu. Wierzyła, że sobie poradzę. Tak, radzę sobie, chociaż wychodzi różnie. Ale przetrwałam już niejeden szajs.
To trochę ironia losu, że kiedyś byłam zdrową hipochondryczką, a teraz mam prawdziwe, poważne problemy ze zdrowiem, chociaż nie wyrywam się do chodzenia po lekarzach i regularnie robię badania profilaktyczne.
Muszę opanować natłok myśli - może ubezpieczenie na życie?, notariusz z J, żeby nie było problemów?, czy ona sobie poradzi finansowo?, nie zdążyłam pojechać poza Europę, nie zrobiłam certyfikatu, moja matka ma tylko mnie, jest za wcześnie, chcę dalej żyć, tyle lat terapii, żeby teraz...?
Pani Olu, pani nie umiera.
Jest długi weekend. Kings of Leon - "Closer" na słuchawkach, na łóżku leży powieść A. Gurnaha "Nad morzem". Planuję wybrać się na benefis Bohdana Zadury (skończył 80 lat) - czy będę miała odwagę do niego podejść? Kiedyś wysyłałam mu swoje wiersze do oceny i był delikatny. Cenię go, a nigdy nie miałam okazji go zobaczyć. Chcę wypić sex on the beach w Klubokawiarni Ludowej z dziewczynami. Zobaczyć Maltę. Poznać córkę A. Chcę dalej pomagać. Ostatnio na rondzie koło pracy zaczepił mnie chłopak, żebym zgodziła się na comiesięczną wpłatę na UNICEF, nie umiałam odmówić. Nie chciałam. Chcę być dla innych i dla siebie. Doceniam wszystko, co mam, mimo że tak często odczuwam fizyczny ból.