27 września 2024

Epitafium

Tato, dlaczego jesteś takim skurwysynem.

Byłam taka grzeczna, pożyczałam innym dzieciom kredki. Ładnie się wyrażałam, byłam delikatna i zawsze przejmowałam się innymi. Do trzeciej gimnazjum miałam świadectwa z paskiem. Alkoholu napiłam się po osiemnastych urodzinach.

Nic to nie pomogło.

Tato, powinieneś być w więzieniu. Chciałam odkupić Twoje winy. Przeczytałam Oskara i panią Różę. Pomyślałam, że tylko moja pomoc umierającym dzieciom może sprawić, żebyś nie trafił do piekła. Bo przed więzieniem Cię chroniłam. 

Tyle robiłam, żeby o siebie zawalczyć. Pamiętam, jak wypisałam na kartkach wszystkie wyzwiska, które kierowałeś w moją stronę i powiesiłam je na szafie. Zdarłeś je. Zawsze mówiłeś, że przesadzam. 

Prosiłam Cię, żebyś poszedł do psychiatry. Nie słuchałeś.

Teraz już wiem, że choćbym była profesorką, dla Ciebie i tak pozostałabym głupkiem. Nie oczekuję już tego, że mnie docenisz. Nie uczę się dla ciebie, teraz to wyłącznie moja potrzeba.

To prawda, że jestem do Ciebie fizycznie podobna. Mam po tobie oczy, włosy, nos, budowę ciała, grupę krwi, migreny, za dzieciaka krwotoki z nosa i wzrostowe bóle nóg. Ale już się nauczyłam, że nie jestem tobą.

Niedawno skończyłam trzydzieści pięć lat. Nie pamiętałeś albo było ci to obojętne. Minęło tyle czasu, a ty wciąż jesteś uparty i obrażony. Rozwydrzone dziecko w ciele starego człowieka. A może smutne. To już nie moja sprawa. Kiedyś stanę nad twoim grobem, nie wiem jak się wtedy zachowam. Może wspomnę te parę chwil, kiedy było normalnie.

Szukam ciebie w innych, nigdy nie przestanę. Wybrałam superwizora-mężczyznę, który poprowadzi mnie do certyfikatu. Obserwuję czułych ojców i tęsknię za tym, czego nie miałam. Ale pozwoliłam Ci odejść.