30 września 2011

Wynaturzenia

***
dobra butelko
tak pięknie stoisz
na stole pośród burdelu
- duszy i śmieci z poprzedniego dnia

zaraz cię przechylę
i ukoisz nerwy
przeszłość stanie się białym balonem
im więcej ciebie, tym jego więcej
aż zrobi się bezbarwny
i prawie nie będzie go widać

zaraz cię przechylę
dostojna damo

bo tak boli
tak boli


supernowa

być gwiazdą
pierdolnąć

nie patrzeć że drzewa
że ludzie
cienka nić ewolucji
która ich połączyła

przez moment
nie szanować niczego
poczuć rozkosz
bezmyślną i wielką

być gwiazdą
pierdolnąć

21 września 2011

22 !

Z okazji 22 urodzin życzę sobie, aby spełniały się moje małe marzenia,
zapału i ciągle nowych pomysłów,
żebym wyjechała w daleką podróż,
dowiedziała się wielu ciekawych rzeczy,
żebym mogła pisać bez niepotrzebnych zahamowań,
aby moja wątroba wytrzymała czas studiów,
żebym została poliglotką (tak, nowe, absurdalne marzenia też są fajne :D)
i spotkała kiedyś miłość… :-)

Składam życzenia ciepła i uśmiechu małej Oli, która we mnie jest.

18 września 2011

Dziecięca utopia

Pamiętacie ten wiersz Jana Brzechwy?

Na Wyspach Bergamutach

Na Wyspach Bergamutach
Podobno jest kot w butach,

Widziano także osła,
Którego mrówka niosła,

Jest kura samograjka
Znosząca złote jajka,

Na dębach rosną jabłka
W gronostajowych czapkach,

Jest i wieloryb stary,
Co nosi okulary,

Uczone są łososie
W pomidorowym sosie

I tresowane szczury
Na szczycie szklanej góry,

Jest słoń z trąbami dwiema
I tylko... wysp tych nie ma.

Uwielbiałam go, a dzisiaj sobie o nim przypomniałam. Najbardziej fascynowały mnie te szklany góry. Myślałam sobie, że musiałyby być bardzo ładne. Pamiętam pauzę, którą robiła mama w ostatnim wersie i ten beztrosko-smutny ton, w jakim oznajmiała, że "wysp tych nie ma". Mam jeszcze w głowie obraz sfatygowanej książeczki. Bardzo miłe wspomnienie.

Znalazłam fajną ilustrację do tego wiersza autorstwa Agaty Dudek. Pochodzi ze strony STGU.

10 września 2011

Mam promotora!

No i nie będzie magisterki z neuropsychologii. Uznałam, że i tak będę się dużo o niej uczyć, a że trochę interesuje mnie psychologia twórczości (głównie w patologii), więc wybrałam się do kogoś, kto jest specjalistą w tej dziedzinie. To ciekawa persona, jest emerytowanym profesorem psychologii, malarzem i poetą. Poleciła mi go starsza koleżanka. Poprosiłam, żeby został moim promotorem i zgodził się :-). Na początku października mam się do niego zgłosić i powiedzieć, w którą stronę chcę pójść. Wcześniej myślałam nad plastyczną ekspresją schizofreników, ale to trudne do zbadania, w zasadzie niewykonalne, bo pacjenci są szpikowani ogromną ilością leków i na pewno niczego nie tworzą spontanicznie. Potem myślałam o rysunkach zaburzonych dzieci. Ale może coś bardziej „mojego”? Może poezja? Przebadać lubelskich poetów, co z nimi nie tak – to by mogło być ciekawe :-). Zastanowię się jeszcze.


9 września 2011

Haruki Murakami „Norwegian Wood”

Beznamiętny, depresyjny ton Murakamiego. Już myślałam, że pozostawi mnie z obrazem niezliczonej ilości samobójstw, że mnie na koniec pognębi. Ale pozwolił mi odetchnąć. To bardzo smutna książka, ale smutna w taki sposób, że można to znieść, że chce się to znosić i czytać dalej. Autor opisuje w znośny sposób depresję? Czy może stworzył stoickiego bohatera i stąd taki efekt?

Samotność, która dla Watanabego była zwyczajna, w pewnym sensie oswojona, dla mnie jest kompletną abstrakcją, może dlatego jego osobowość wydawała mi się interesująca. Po przeczytaniu tej książki upewniłam się w tym, że nie umiem być sama. Jasne, że czasem miło jest pobyć samej, pomyśleć, poczytać, ale na dłuższą metę samotne spędzanie dni jest dla mnie przerażające. Podziwiam takie osoby jak bohater, bo on nawet nudzić potrafił się spokojnie. A mnie zaraz szlag trafia, kiedy się nudzę.

Autor średnio wierzy w moc psychiatrii, to przygnębiające. Wolę koncentrować się na tym, że choremu psychicznie można pomóc. Książka boleśnie przypomina, że nie zawsze. Ma facet rację, ale ten nadmiar samobójstw, dla mnie jako Polki, jest dosyć niezrozumiały. No ale w Japonii wysoki wskaźnik, niech mu będzie. Poza tym realizmem do bólu, czasem zdarzały się fragmenty pełne emocjonalności, może nawet ekstatyczności, jeśli mogę to tak nazwać. I odrobina perwersji także była na miejscu (np. scena erotyczna nauczycielki gry na pianinie i jej 13-letniej uczennicy, warto dodać, że stroną aktywną była uczennica). Dialogi dziwne, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie.

Ta książka mnie uspokajała. Jestem zmarzluchem, ale czasem wychodziłam na ganek i tam ją czytałam. Szumiały drzewa, a ja czytałam o tym, że Watanabe się nudzi i co dokładnie robi. Wtedy uspakajała mnie jeszcze bardziej. A, i okładka bardzo ładna :-).